Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Odratowaliśmyją.Ajapoczułam,żemuszęratowaćsiebie
przedspa​zma​mitar​gającymimoimciałem.
Wciągamgłębokopowietrze.Wżadenracjonalnysposób
nieumiemwytłumaczyćreakcjiswojegoorganizmu.
Podobnąsytuacjęprzeżyłamraz.Kiedyś.Dawno.Gdy
zaczynałampracęwtymzawodzie.Czemudziś?Czemu
właśniete​raz?
Powoliszumwuszachzaczynaustawać,aorganizmsię
wycisza.Muszęwracać.Alejeszczechwila.Jeszczejeden
od​dech.
Wstajęipowoliruszamschodaminaoddział.Wszystkojest
jakza​wsze.Światsięnieza​trzy​mał.Niktna​wetnieprzejąłsię
tym,coprzedchwilązaszło.Kolejnydzieńpracy.Jakkażdy
oddziesięciulat.Zarazzaportierkąskręcamwpierwsze
drzwinaprawo.Niemamsiłypokazaćsięktórejś
zdziewczyn.Niechcęzobaczyćwichoczach,żetonie
maznaczenia,żeniewolnodaćsięponieśćemocjom.Nasze
motto.Inaczejniemogłabymtupracować.Cozatem
zdarzyłosiędziś?Czytojesttenosławionykryzys,przed
którymostrzeganasstarszypersonel?Uporządkujmyśli
przywołujęsiebie.JesteśScarlettO’Hara.Pomyśliszotym
jutrooddech,odwrótiuśmiechnumertrzydomałego
pa​cjen​ta.
Źlewybrałamdrzwi.Zamiastdopokojumaluchów
wchodzędopiętnastoletniegoautystycznegoKrzysia.Nic!
Będęsięuśmiechać.Muszęsięuśmiechać,przecież
toczłowiek.Podwzględemmentalnymdziecko,nie
nastolatek.Sprawdzammonitorimójwzrokwędrujewyżej,
wzdłużbrązowawejścieżkibiegnącejdookna.
Zrezygnowanaspoglądamnaniegozwyrzutem.Uśmiecha
sięradosny,jakbyudałomusięspłataćnajlepszego
zmożliwychfiglów.Twarzdziecka,posturadorosłego
mężczyzny.Imęskiereakcjenamójwidok.Dobrze,
żegotochociażniezawstydza,boniemakompletnie
świadomości,cosięznimdzieje.Dumniewyciąga
wymazanąkałemłapę.Leżyunasjużtrzymiesiące
ico​dzien​nietasamahi​sto​ria.Ar​ty​staporąbany.
Wracamdosiebie.Niewiem,gdziebyłamprzedchwilą,
aleKrzyśściągnąłmniesku​tecz​nienazie​mię.Doro​bo​ty.
***