Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
MartynaGoszczyckaRW2010Odrodzenie
-Pani,pokornieproszęoopiekęnadmoimsynem.
Chłopieczadygotałjakgalareta,chciałpoderwaćsięzkolan,ustarozwarłdo
krzyku.Leczmatkaboleśnieścisnęłajegodłoń,niepozwalającmunażadenruch,na
żadensprzeciw.Dojegoczekoladowychoczunapłynęłyłzy.Zdradziłago,
sprzedała...!Jegowłasnamatka,jegorodzina.Byłprzecieżodmieńcem...Szloch
targnąłciałemchłopca.Niepotrafiłzrozumieć,cosiędzieje.Czułtylkoodrzucenie.
Ptakwypchniętyzgniazda.Niekochałago...Matkapoprostugoniekochała!
Wyparłasięgo.Wyrwałajakzbędnychwastzogrodu!
Ajednakwciążtrzymałzarękę.Corazbardziejkurczowo.
Strażenadaltrwaływpółukłonie,jasnowłosaSarukuklęczałanajednym
kolanie,amałymrudzielcemwstrząsałbezskutecznietłumionypłacz.Gryzłwargi,
łykałwłasnągorycz,alełzyitakpłynęłypopoliczkach.Jegorozpaczliwyszlochbył
jedynymdźwiękiem,któryrozrywałponurąciszę.
Białowłosauśmiechnęłasięchłodno.
-Bezobaw.Odpowiedniosięnimzajmiemy.-Uniosładłońipstryknęła
palcami.Towarzyszącyjejmężczyźnipospiesznieskinęligłowamiiwkilkudługich
krokachznaleźlisięobokchłopcaijegomatki.
Kobietanawetniepróbowałasięsprzeciwiać.Wstała,znowuciągnącsyna.
Stanowczouwolniłarękęzuściskudziecięcychpalcówipopchnęłachłopca
wkierunkuwielkich,groźnychobcych.Rudzielecbyłtakoszołomiony,żenim
zdążyłzareagować,silneręcejednegozmężczyznpochwyciłygojakobcęgi.
Nieznajomypoderwałgoiprzycisnąłramieniemdopiersi.Dłoniązawczasuzakrył
muusta,skutecznietłumiącwrzask,którywydarłsięzmalcaokamgnieniepóźniej.
Chłopiecszarpałsięiwymachiwałnogami,leczcałyjegobuntbyłniczym
szamotaninamuszkizłapanejwsiećwielkiegopająka.Przezmgłęłezspojrzałna
matkę,pilnowanąprzezdrugiegomężczyznę-cookazałosięzupełniezbędne,
9