Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
MartynaGoszczyckaRW2010Odrodzenie
ZatrzymalisięnaprzeciwprzedstawicielirodzinySaruku.Chłopiecwyczuł,że
jegomatkąwstrząsnąłsilnydreszcz,potemnabrałagłębokodopłucchłodnego
porannegopowietrza.Strażnatychmiastzgięłasięwukłonie,włócznieitrójzęby
zabrzęczałygłośno.Strażnicynieprostowalisię,aatmosferawokółgęstniałaod
napiętegodogranicoczekiwania.Chłopiecodważyłsięprzemknąćwzrokiempo
trójceobcychiszybkozrozumiał,ocochodzi.Dwajmężczyźniuśmiechalisiędo
jegomatkizłośliwieiznacząco-odniejrównieżoczekiwaliukłonu.Białowłosa
albinoskaoporcelanowejtwarzylalkiwyglądałanaznużoną.Czerwoneoczy,
badawczeibezdenne,patrzyłynajegomatkęi...przeznią,gdzieśdaleko.
Chłopieczadygotał,poczuwszynasobietchnieniezimnegowiatru.Amoże
zadrżałzprzerażenia?Jegospojrzeniebiegałoniespokojnietotu,totam,alezawsze
wracałokubeznamiętnemuobliczubiałowłosejkobiety.Wysokiekościpoliczkowe
nadawałyjejrysomwładczości.Przyciągałagoiprzerażała,niepotrafiłwyzbyćsię
ciekawości,
choć
całe
jego
ciało
napinało
się
ostrzegawczo.
Dziecięce
zaintrygowaniewalczyłozinstynktemsamozachowawczym,któryszeptałnatrętnie:
uciekaj.Wkońcuśnieżnoskóraspojrzałananiegoodniechcenia,ajegoprzeszył
lodowatydreszcz.Pospieszniespuściłwzrokimocniejzacisnąłdłońnapalcach
matki.Czuł,żeonajestrówniemocnowystraszona.Czemuwięcniechciałasię
pokłonić?
-Głupia...-usłyszałschrypniętykobiecygłos,niepasującydodrobnej
dziewczęcejpostaci.-Marnujeszmójczas.
Jegomatkajęknęłaizagryzławargi.Wreszciepochyliłasięiklęknęłanajedno
kolano,ciągnączasobąchłopca.Posłusznienaśladowałjejgesty,niechcącniczego
zepsuć.Niemógłsiętylkopowstrzymaćodukradkowegozerkanianabiałowłosą.
Szybkotegopożałował,zauważywszynajejwąskichustachlekkiuśmiech,niemal
niezauważalny,ajednakprzykrodrwiący.Szybkoprzeniósłwzroknamatkę,lecz
widokjejupokorzeniawcalemuniepomógł.Jedyniemocniejzakłułogowpiersi.
8