Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
40
Notatkilwowskie1944–1946
tylkożeboli.Terazlewaręka
spuchławprzegubie–leczionacała.
Więckrótkomówiąc,miałemdużeszczęście.
Osobnyrozdziałwogólewieczory
tenaszelwowskie.Jużoszóstejciemno,
wtedygrasujążołnierzepodrogach,
iwyrywajązegarki,torebki,
płaszcze,portfele,latarki,cosięda.
Krzyki,wołania.Czasemstrzałigruchot.
Wszystkodlawódki.Więculicanasza
poszóstejpusta,ktoiśćmusi,biega,
abyczemprędzejbyćpodswojąstrzechą.
Imniedwarazypotozatrzymali,
bymiećmójportfeliteżmójzegarek.
Pytająnibymojedokumenty–
Wtedyimbylejakiświstekdaję.
patrzą,czytają–wrzeszczętakgłośnojakmogę,
abyprzechodniówmożealarmować:
„Wynieumiecieczytaćiżądacie
paszportu?–Wtedyjużpozwalaodejść,
bowidzi,żenietrafiłnagłupiego.
Agdyzapyta,którajestgodzina,
jakzwyklerobią,abymiećzegarek,
mówię:dziesiąta–każdywie,żeósma.
Jeślinastaje,abymieć„czastoczny”37,
mówiężemusiiśćdomagistratu–
tamwielkizegarzmiarodajnymczasem.
Więcdająodejść,czyhajądrugiego.
Awobectego,żemałocywilów
jużnaulicach,tojużnapadają
naswesowietkiijeokradają.
CzęstoweLwowieleżyograbiony
donagaczłowiek,trupjużnaulicy.
Więcilemogę,unikamwieczorem
byćpozadomem.Choćłażąitutaj,
37Czastoczny(zros.)–Kdokładnagodzina’.