Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Apotemwszyscysięzemnieśmieją…
Jestmiprzeztoczasemsmutno
ipłaczę,alejakbabcianiewidzi.Nie
chcę,żebysięmartwiła,bojestjuż
starutka.Ajabardzokochammoją
babcięinietylkodlatego,żedajeminacukierki.
Kochamteżmojąmamęibardzozaniątęsknię…
Imojegotatę…
Aleniechcęjużotymmówić…
OpowiemWamzatocośinnego.
DoszkołytańcanaulicyLawendowejprzychodzą
dorośli,aleteżdzieci.Takiejakjaitrochęstarsze.Uczą
tamtańczyćróżninauczyciele,główniepanowie,ale
założyłająpewnapani.Byłaznanątancerką
iwystępowaławwielkimteatrze.
Widziałamjąnawetkilkarazy.Trochęsięjejboję,
bojesttakapoważnaiczasemkrzyczynadorosłych.
Jabardzonielubię,jakktośkrzyczy...Aleitakbardzo
chciałabymtamchodzić.Niestety,lekcjesąbardzo
drogie.Apozatymmyślę,żetoniejestmiejscedla
takichjakja…
JakbytoWampowiedzieć…
Widzicie…plącząmisięnogi.Totakie
dziwneuczucie…Noiszkoda,bozawsze
marzyłam,żebytańczyć.Aleprzez
topewnienigdyniebędę.
Mojababciamówi,żeniezawsze