Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–DopralninaŻelaznejpoddwudziestymszóstym?
–Tak.
–Jakimskrótempralniaznaczybieliznę?
–Skrótem?–Zastanawiałasięprzezchwilę.–Zaraz,doprawdy…–wyszłanachwilę
dodrugiegopokoju,przyniosłastamtądręcznik.–Tugdzieśmusibyć…gosposiapamięta,
onasiętymzajmuje,alewyszławtejchwili…O,jest–pokazałaznak.Porucznikprzyjrzał
się.ByłotonS-43”.–Aleocochodzi?Okradlipralnię?
Zdecydowałsię.Wyjąłzeswojejteczkiskrwawionąkoszulę,tak,abyniewidaćbyło
rękawa.
–Czytojestkoszulapanimęża?
–Wiepan,koszulesątakiepodobne–powiedziałazwahaniem,dotykającmateriału.–
Owszem,onmajasnoniebieskiezpopeliny,chociażterazrzadkojenosi,wolinylonowe.A
skądpantowziął?O,Boże!–krzyknęła,kiedynagłymruchemrozwinąłrękawy.–Tokrew?
–Krew.Znalezionotękoszulęwpodwórzu,wjednymzpojemnikównaśmiecie.Lewy
rękawjestprzedziurawionynożem.Czypanimążsięnieskaleczył?
–Ależskąd,przecieżbymotymwiedziała!
–Toniemusiałobyćpoważneskaleczenie.Możeniechciałpaniprzestraszyćiwyrzucił
odrazukoszulęnaśmietnik?
Potrząsnęłagłową.Wciążzestrachemspoglądałanazakrwawionyrękaw.
–Tubyłyznaki,właśnienS-43”.Przedwyrzuceniemzostaływyprute.Dlaczego?
–Nonsens–odparłagniewnie.–Jakpanmógłodczytać,żetobyłnaszznak?Przecież
tunicniewidać,tylkotrochęśladówpoukłuciuigłą.MożebyćSalboGczyC–wzruszyła
ramionami.
–PralniarozpoznałaznakijakonS-43”–zauważył.–KiedydyrektorSkolnickibędzie
wdomu?–Nieczekającnaodpowiedź,sięgnąłdotelefonu.–Jakitamjestnumer?
–Dogabinetu:19-26-26.Alenaradajestpewniewsalikonferencyjnej,tamsiępannie
dodzwoni.Niechpanprzyjdziejutroranogdzieśkołowpółdosiódmej,boosiódmejmąż
wyjeżdżadofabryki.Alboniechpanteraztampojedzie.Anajlepiej,niechpanpoczekana
gosposię,niedługowróci.
Gosposia,tęgakobietaobladej,nalanejtwarzy,długomedytowałanadkoszulą,
wreszcieorzekła,żentakjakbypanadyrektora,alemożeinie”.Natomiaststanowczo
zaprzeczyła,jakobySkolnickiskaleczyłsięwrękę.
–Jużjabymotymwiedziała.Albopani–dodałaniedbale.
Dyrektorowa,postawionatakzdecydowanienadalszymplanie,poruszyłasięniepewnie
wfotelu.Wtrąciła,żemążczęstowyjeżdżaikupujesobiebieliznęwedługwłasnegogustui
uznania,tozagranicą,towinnychmiastachkraju.Trudnosięwięcczasemzorientować,ile
czegomaijakie.
Skowroński,trochęzirytowany,wpakowałkoszulędoteczkiipojechałdofabrykinT-
20”.Oknasalikonferencyjnejbyłyoświetlone.Nadziedzińcustałokilkasamochodów,widać
naradajeszczetrwała.Postanowił,żepoczeka.Wieczórbyłciepły,siadłwięcnaławceprzed
budynkiemadministracyjnym,dowiedziawszysięprzedtemodportiera,którysamochód
należydoSkolnickiego.Portierbyłrozmowny,nudziłomusię,przysiadłnatejsamejławcei
chętnieprzyjąłpapierosa.
Popółgodzinieporucznikwiedziałodyrektorzenaczelnymjeszczewięcej,niżmu
powiedzianowkomendzie,byłytojednakznowusprawyczystofabryczne.Słuchałichraczej
zzawodowegoprzyzwyczajenianiżzpotrzeby.Wreszciektośśpieszniezbiegłzeschodów,
potemzaczęliwychodzićpokilku,rozmawiającisprzeczającsię.Ostatniukazałsiędość
wysoki,silniezbudowanymężczyznazpłaszczemprzerzuconymprzezramięigrubo
wypchanąteczką.
6