Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Tak,wiem–westchnęłasiostra–alemożeszpierwsza
wyciągnąćrękęnazgodę.Przecieżtotwojaprzyjaciółka.
Chociażspróbuj–poprosiła.
–Wporządku–powiedziałapojednawczo–aleniczego
nieobiecuję–zastrzegłanakoniecrozmowy.
SpędziławWarszawieczterydni.Wbiurzeniemogła
opędzićsięodpytań,jaksobiedajeradęnawsiiczynie
boisięmieszkaćtamzupełniesama.Najbardziej
rozbawiłająmłodaasystentkaMirka,któraniepokoiłasię,
czyAlinamaprądiwodę.Dziewczynaodetchnęłazulgą,
gdyusłyszałazapewnienie,żewdomuniebrakujetych
udogodnień.
Korzystajączpobytuwmieście,poszładofryzjera
imanikiurzystki.Starałasięignorowaćpotępiające
spojrzeniekobiety,gdypokazałaswojedłonie,bokupno
rękawiczekniezostałojeszczeskreślonezlisty.Jakoś
zakażdymrazemonichzapominała,aprzecieżmusiała
sprzątać,zmywaćczypracowaćwogrodzie.Dwadninie
mogładomyćpaznokcipotym,jakposadziłaaksamitki
ibegoniewwielkichdonicach,któretymrazem,idąc
zaradąpaniRozalii,zamówiłaprzezinternetzdostawą
dodomu.Jeżeliniechcedoszczętniezniszczyćrąk,
tozdecydowaniepowinnawkońcukupićkilkapar
porządnychrękawiczek.
WkolejnychdniachbyłazDariąwkinieizjadłakolację
zMirkiemiAnitą.Wczwartekpopołudniuzapakowała
samochódiruszyławdrogępowrotnądodomu.
Zmierzchało,gdydojechałanamiejsce.Jadącprzezlas,
opuściłaszyby,bywpuścićdoautachłodnepowietrze,
przesyconezapachemziemi,rośliniżywicy.
Wprzeciwieństwiedotegowarszawskiego,ciężkiego