Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pożegnaćbliskich.Hindusikrzyczeliipłakali;Anglicy,
wliczającpanaTwomeyawhełmietropikalnym
nagłowie,machalichustkami.Wstęgiaksamitek
igardeniisięgałyoddłonipasażerówdonabrzeża.
Kiedystatekodbiłodbrzegu,Hindusizpokładurzucali
girlandynatrójkątwodydzielącyichoddoku.
Patrzyłam,jakkwiatypodskakująnapowierzchni,
porwaneprzezkilwater.
Przezpierwszytydzieńjadłamispałamjakwtransie,
przekonana,żewkrótceobudzęsięwnaszym
bungalowie,ojcieczawoła:„Pośpieszsię,marudo!Ram
Dasczekazkucykiem”,ajazrozumiem,żetobyłtylko
koszmar.DzieliłamkajutęzJane,siedmioletniącórką
paniTwomey.Pewnegodniaotworzyłamoczy
izobaczyłam,żejużwstałaibawisięlalką,Jemimą.
Kiedytakleżałamisłuchałam,kajutawokółmnie
nabrałakonkretnychkształtów:słońcewpadająceprzez
iluminatorkładłowstęgęnaboazerii,roświetlająclinie
ikolorysłojówdrewna.Słyszałam,jakJaneśpiewa
lalce,czułam,żestateksunieidotarłodomnie,
żetoprawda.Tosięrzeczywiściewydarzyło:ojciec
odszedłijużnigdy,przenigdygoniezobaczę.Życie
rozpościerałosięprzedemnąjakobezkresnyciąg
pustychdni.Wychyliłamsięzkoiizwymiotowam
napodłogę.
Kiedypoczułamsięwystarczającodobrze,wyszłam
napokładistanęłamnadziobie.Namorzuszalał
sztorm,wiałsilnywiatr,apotężnefaleirozbryzgipiany
zalewałypokład.Niebyłotamnikogopozamną.
Krzyczałam,rozbolałymniegardłoibrzuch,aoczy
inospiekłyodłeziwiatru.Kiedywreszcieprzestałam,
odkryłam,żestraciłamgłos,comnieucieszyło,
ponieważniebyłonikogo,dokogochciałabymsię
odezwać,aniniczego,cochciałabympowiedzieć.
Wszyscynapokładziewiedzieliomoimojcu;