Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
posługującegochłopcaizatruwałmużycie
zeszczególniejsząpasją.
–Oglądajsię,oglądaj–mruczał.–Tojacisięobejrzę.
Patrzciego!Niemożeduchemusługiwać,tylkobędzie
nogamiwłóczył,jakstarakrowawmarszu.Obejrzyjsię
jeszczeraz.Onniesłyszy,żegopanwoła.Zmieńpani
talerz.Czegogębęotwierasz?Co?Widziciego!
Przypatrzciemusię!
Dorozmowyprowadzonejprzystole,stalesięwtrącał
istalebyłwszystkiemuprzeciwny.Nierazbywało,ojciec
odwróciłsięprzystoleimówi:
–MikołajpowiepoobiedzieMateuszowi,żebyzałożył
konie:pojedziemytamatam.
AMikołaj:
–Jechać?Dlaczegoniejechać.Ojjej!Albotokonienie
odtego.Aniech-takoniskanogipołamiąnatakiejdrodze.
Jakzwizytą,tozwizytą.Przeciepaństwuwolno.Czy
jabronię?Janiebronię.Czemunie!Iobrachunekmoże
poczekaćimłockamożepoczekać.Wizytapilniejsza.
–UtrapienieztymMikołajem!–wykrzyknął,bywało
czasem,zniecierpliwionymójojciec.
AMikołajznowu:
–Czyjapowiadam,żemniegłupi.Jawiem,żejagłupi.
Ekonompojechałnazalotydoksiężejgospodyni
zNiewodowa,apaństwobyniemielijechaćnawizytę.
Albotowizytagorszaodksiężejgospodyni?Wolnosłudze,
wolnoipanu.
Itakszłojużwkółkobezsposobuzatrzymaniastarego
marudy.
My,tojestjaimójmłodszybrat,baliśmysięgo,jak
wspomniałem,prawiewięcejniżnaszegoguwernera,
księdzaLudwika,azpewnościąwięcejniżobojga
rodziców.Dlasióstrbyłgrzeczniejszy.Mawiałkażdej
„panienka”,choćbyłymłodsze,alenas„tykał”2bez
ceremonii.Dlamniejednakmiałonszczególniejszyurok:
otonosiłzawszekapiszonywkieszeni.Nierazbywało