Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Jajakonajstarszy,najbardziejbyłempodjegokomendą,
najwięcejteżcierpiałem.SwojądrogąstaryMikołaisko,
gdyoddawanomniedoszkół,buczałtak,jakbysię
największenieszczęściewydarzyło.Opowiadali
mirodzice,żepotemjeszczebardziejstetryczałinudził
ichzedwatygodnie:„Wzięlidzieckoiwywieźli,mówił.
Aniechtaumrze!Uu!U!Ajemupocoszkoły.
Abotoonniedziedzic.Połaciniesiębędzieuczył?
NaSalomona3chcągowykierować.Cotozarozpusta!
Pojechałodzieckoipojechało,atystaryłaźpokątach
iszukajczegośniezgubił.Nalichasiętozdało”.
Pamiętam,gdypierwszyrazprzyjechałemnaświęta,
wszyscyjeszczespaliwdomu.Jakośdopierodniało:ranek
byłzimowy,śnieżny.Ciszęprzerywałoskrzypienie
żurawiaodstudninafolwarkuiszczekaniepsów.
Okiennicewdomubyłypozamykane,tylkooknawkuchni
gorzałyjasnymświatłem,barwiącymnaróżowośnieg
leżącypodprzyzbą.Zajeżdżamtedysmutny,zmartwiony
izestrachemwduszy,bopierwszącenzuręmiałem
wcalenieszczególną.Otpoprostu,nimsięopatrzyłem,
nimprzywykłemdorutynyikarnościszkolnej,nie
umiałemsobiedaćrady.Bałemsięwięcojca,bałemsię
surowejmilczącejminyksiędzaLudwika,którymnie
przywiózłzWarszawy.Znikądtedyotuchy,tupatrzę,
otwierająsiędrzwiodkuchniistaryMikołaj,znosem
zaczerwienionymodzimna,brniepośniegu
zgarnuszkamidymiącejśmietankinatacy.
Gdymniezobaczył:„Paniczkuzłotynajdroższy!”.Jak
krzyknieistawiającszybkotackę,przewracaoba
garnuszki,łapiemniezaszyjęipoczynaściskać
icałować.Odtądzawszemniejużtytułowałpaniczem.
Swojądrogą,przezcałedwatygodnieniemógłpotem
darowaćmitejśmietanki:„Człowiekniósłsobiespokojnie
śmietankę,mówił,aonzajeżdża.Akuratsobieczas
wybrał...”itd.
Ojciecchciał,aprzynajmniejobiecywałmidaćwskórę,