Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żebysiędostaćdoceluswejpodróży.Alewidocznienie
byłatodlaniegowielkapociecha,bozespuszczoną
głową,zamyślonygłęboko,jużzamierzałdosiąśćswego
konia,gdynagleten,strzygącniespokojnieuszami,
zarżałgłośnoirwaćsiępoczął.
Wlesiepanowajużzupełna,nierozjaśnionaniczym,
nieprzyjemnaciemność.Jenowrze,gdybyjeździec
naszzadarłdobrzegłowę,możnabyłodostrzecspoza
zbitychborówdrzewpłatekjasnegonieba.Przytym,
jakzwyklenocą,zerwałsięchłodnywiatripognał
polesie,napełniającgoszumemitrzaskiem.Wgłębi
puszczynieustawałykrzykiżurawiiinnegoptactwa,
ponurehukaniapuszczykairykdzikiegozwierza.
Wszystkieteodgłosy,odbijającsięechemoddębów
dodębów,odbukówdobuków,rosływcorazwiększą
siłę,corazdzikszyistraszniejszyprzybierałycharakter.
Niedziwwięc,żejeździecnasz,spostrzegłszy
niespokojnezachowanieskonia,mimowolnieobejrz
siętrwożliwiedokołaisięgnąłrękąpomiecz.Pochwili
jednakuspokoiłsiętrochę,gdyżjeżelipuszczawrzała
teraztysiącemgłosów,tojednakodzywałysięone
zdaleka,azbliskanicniezdradzało
niebezpieczeństwa.Pogłaskwcrękąkarkkonia
inagle,jakbyuderzonyjakąśmyślą,rzuciłsię
naziemię,przykładającdoniejucho.
Aleniepotrzebowałjużtego.Wtejchwilibowiem
popuszczyrozległsiętrzaskokropny,hukgłuchy
iwrzawa,jakbyszedłhuraganstraszliwyidruzgotał
stuletniedęby.Ziemiaprzytymdrżałaidudniła,jakby
przezpuszczęrwaływszalonympędziecałesetkikoni
iludzi.Zpośrodkatejwrzawyodczasudoczasu
wybiegałdonośny,krótki,urywany,niemniejprzeto
strasznyryk,zpoczątkujeden,potempowtórzonyprzez
tysiąceinnych.Puszczazdawałasięzamieniaćwpiekło.
Przezchwilęmłodzieniecstałjakskamieniały,
wsłuchującsięwdzikąwrzawęzbliżającąsię
kuniemuciągle,potemnagleoprzytomniałichciał
skoczyćnakonia,którycorazniespokojniejszyszarpał
sięgwałtownie,stawałdębaiwierzgał.Alebyłojuż