Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałI
Żubrywpuszczy
Słońcechyliłosiękuzachodowi.Jegoczerwone
promienieprzedzierałysięukośnieprzezszcz
olbrzymichdrzewwielkiegolasuioświecaływąską
ścieżkę,którąjechałcokońwyskoczyjakiśmłodzieniec.
Końcoprawdabyłdzielny,mały,krępy,onaderrączym
ipewnymbiegu,cobyłorzecząważną,bościeżkabyła
wąska,wijącasięśródlasujakwąż,zawalona
tuiówdzieogromnymipniamiwywróconychdrzewlub
mnóstwemgałęzi.
Nakoniutym,naoklep,napustymworkuparcianym,
bezstrzemion,siedziałmłodymężczyznazgołągłową,
pokrytylkobujnymi,kędzierzawymi,jasnymijaklen
włosami.Jeździecmiałnasobiekożuchbarani,
przewiązanyczerwonympasem,odktórego
narzemykachzwieszałsiękrótkimieczniemiecki,
prostyiobosieczny,bezpochwy.Wmieczutym
odczasudoczasuprzeglądałsiękrwawypromień
zachodzącegosłońca,rzucającdokołaolśniewające
blaski.Próczmieczauzbrojeniemłodzieńcastanowił
wielkiłukprzerzuconyprzezplecyikołczansuto
zaopatrzonywstrzały.Ubraniezresztąjeźdźcabyło
bardzoubogie.Opróczkożucha,którysięgałdokolan,
niemiałonnicwięcejnasobie.Stopytylkoukrytemiał
włapciachzkorylipowej,przywiązanychdonogi
rzemieniami.
Wieczórbyłciepły,bobyłtopoczątekczerwca.
Wogromnymlesiepanowałapoważnacisza,którą
przerywałjedyniebrzękkomarów,muchichrabąszczy.
Gdzieśzgłębipuszczyodzywałsięgłoskukułkilub
krzykżurawi.Powietrze,nieodświeżanenajlżejszym
nawetwietrzykiem,byłoparne,przesknięteduszącym
zapachemroślinnymiżywicznym,toteżjeźdźcowi
widoczniewdużymkożuchuiprzynatężonymbiegu