Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Achtak–mruknęłastarszapani,zuśmiechem
przyglądającsięchudziutkiemudzieckuznadokularów.
–Onniejestgarbaty,kochanie.Tosięnazywaorlinos,
szlachetny.MieligowszyscyZarzewscy.Iniektórzy
Laskowicowie,jaksięokazało.–Odcięłanitkę.–Dziura
zaszyta,podajmijeszczetarczę.Żeteżkażąwamnosić
wszkoletakiepaskudztwo.–Pokręciłagłową,zwyraźną
dezaprobatąprzyglądającsięgranatowemułaszkowi
zdopiętymbiałymkołnierzykiem.–Jarównieżmiałam
napensjimundurek,alekrójbyłznośny,amateriał
doskonałejjakości.
–Nosiłaśmundurek,prababciu?Takijakharcerze?
–Nie,dziecko.–Krystynaznówsięuśmiechnęła,ajej
twarzozdobiłasiateczkadrobnychzmarszczek.
–Mundurekpensjonarki.Wszkoledladziewcząt.
–Jakto:dladziewczyn?
–Wtedyniemieliśmykoedukacji,jakwyteraz.Imoże
dlategochłopcybardziejnaspoważali.
–Czegoniemieliście,prababciu?
–Wspólnejnaukizchłopcami.Jedynienalekcjetańca
chodziłosięrazem.Alewtamtychczasachżaden
zgimnazjalistówniepoważyłbysięrzucićśnieżką
wpensjonarkę–tłumaczyłaKrystyna,sprawniemigając
igłą.–Cierpliwienanaswyczekiwaliwparkualbo
natyłachogrodu,żebyprzezmomentporozmawiać.
Oczywiściewszystkotodziałosięwtajemnicy.Ilużtrzeba
byłoforteli,bywymknąćsięzpensjiispotkaćznimi
polekcjach!Naszczęściejaniemusiałamsiętym
przejmować,boitakodlatbyłamzakochana.Ale
pomagałammoimkoleżankomdotrzećnateschadzki.
–Spojrzałanazasłuchanądziewczynkę.–Proszę,
Agniesiu,gotowe.Przynieśspodniezsalonu,leżą
nakaloryferze.Nogawkijużpewnieobeschły.
Dziewczynkaposłuszniespełniłapolecenie,ale
wracając,zatrzymałasięnamomentprzyportrecie