Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Boże…–Faworytawbiławniąprzerażonywzrok.
–CoWaszaKsiążęcaWysokośćmanamyśli?
Jejspojrzeniemusiałobyćbardzowymowne,
boksiężniczkaażpokręciłagłowązpolitowaniem.
–Nieobawiajsię–powiedziałachłodnymtonem.–Nie
kazałamskrzywdzićtwegodziecka.Jakżebymmogła?
Wybaczamci,bożyjąctylelatwlękuprzedswymi
wrogami,musiałaśnajwyraźniejpostradaćzmysły.
–Przezdrobnątwarzdziewczynyprzemknąłcieńkpiny,
którąnatychmiastzastąpiłazwyczajnąwyniosłością.
–Czysiętokomupodoba,czynie,tenchłopiecnależy
domojegorodu.Choćtobastard,wjegożyłachpłynie
krewmegobrata,krewnaszejdynastii.Dlategostanę
nadrodzekażdemu,ktochciałbygoukrzywdzić.
Wtymmomenciedałsięsłyszećskowytwilków
niesionyzoddaliprzezzimnywiatr,którywpadał
dokomnatyprzezszczelinywąskiegookiennegootworu.
Faworytaażsięwzdrygnęła.
–Wszelakoztobąrzeczmasięinaczej–stwierdziła
wolnoksiężniczka,marszczącciemnebrwi,boiją
przebiegłdziwnydreszcz.–Dworskiedrapieżnikijuż
dawnowypatrująchwilitwejsłabości.Kłaniającisię,
schlebiają,aprzeciejadobrzewiem,cosięimwgłowach
lęgnie.Zazdrośćwyzieraimzoczunakażdymkroku.Asą
itacy,którzyztwegopowodumiejsceprzykróluutracili.
Osaczającięiczekają,ażnadejdzieczaszemstyzatwoje
wywyższenie–stwierdziłaznacząco.–Dziśpewnie
zacieraliręcezuciechy,niegodziwcy.
–Jakżeto?
–Niepojmujesz?Jakomatkaksięciajesteśzbytsilna,
leczjeślizabraknieprzytobiedziecka…
–Błagam,pani!Niekończ!–Faworytajęknęła
iprzeżegnałasięszybko,trzykrotnie,posyłająckuikonie
spojrzeniepełnerozpaczy.–Boże,oszczędźnas!
Oszczędź!