Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
długimodcinkumogąsięzdarzyćróżnerzeczy.
–Boże,mamo,naoglądałaśsiękryminałów.
–PoirytowanaMiaprzewróciłaoczami.–Wtakimrazie
zamówBeverlytaksówkę.
–Żebykierowcajągdzieśwywiózłicośjejzrobił?
Jeszczeczego.
NieśmiałozerknęłamnaMię,którejnietęgamina
mówiławszystko.Wpewnymmomenciespiorunowała
mniewzrokiemiwycedziłaprzezzaciśniętezęby:
–Lepiejpomyśl,jakmitowynagrodzisz.
Agdyruszyłyśmywdrogędodomu,Mianie
przestawałamarudzić,żepopsułamjejplanynaresztę
dnia.
–Nieprzesadzasz?Wieczórjeszczemłody.Zdążyszsię
bzyknąćzDerekiem.
–Darujsobie–syczałamojasiostra,dociskającpedał
gazu.
–Mia–zwróciłamjejuwagę.Tajednakmnie
zignorowała.–Mia!
–Dajmisięskupićnajeździe–odpowiedziałaoschłym
tonem,ignorującnasilającysiędeszcz.Wpew-nym
momencieopadybyłytaksilne,żeMiaustawiła
wycieraczkinamaksymalnąmoc.–Cudownie.Jeszcze
będęmusiaławtakąpogodęjechaćprzezpółmiasta
doDereka.
–Dobrajuż,niegniewajsię.Sorry–powiedziałam,
bodopadałymniewyrzutysumienia.
–Teraztosobiemożeszprzepraszać.Dopięłaśswego.
–Rany,no,przepraszam!
–Dobra,nieważne.Alemówiłamserioztymdługiem
wdzięczności.
–Spoko.Gdyjużzrobięprawko,odbioręciępijaną
zimprezyuClaire.
Słyszącto,Miaparsknęłaśmiechem.
–Będzieszmnieodbieraćprzezrok,zołzo.