Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ3
ListodciotkiMili
Nastałpiątek,dwudziestydziewiątysierpniatysiąc
dziewięćsetczterdziestegopierwszegoroku,dochodziła
godzinaosiemnasta.Irenawłaśniewróciłazwieczornego
wypadunaRynekDębnicki,gdziewybrałasięnarytualny
spacerwcelurozprostowaniazesztywniałychodpracy
mięśni.Pomimoprzechadzkiwciążbolałybarki,
przedramiona,anawetpalce,głowazaśwydawałasiętak
ciężka,jakbyważyładziesięćrazywięcejniż
wrzeczywistości.
Porabyłajednakwracać,gdyżnazajutrzmiałosię
zjawićkilkoromałychiniecostarszychklientów,
byodebraćnaprawionelalki.Irenazrezygnacją
wciągnęławnozdrzaparne,letniepowietrze.Sięgnęła
dokieszenipoklucze.Wyjmującje,jakzawsze
odruchowospojrzałanaskrzynkęnalisty.Zezdziwieniem
zauważyła,żepierwszyrazoddawnazakratkąwidnieje
cośbiałego.
„Adam”,pomyślałaodruchowo.Serceszarpnęłojejsię
wpiersi,anaczolewystąpiłobficielodowatypot.
Drżącymizezdenerwowaniarękomaodnalazławpęczku
kluczykdoskrzynki.Pospiesznieotworzyłaiwyjęła
kopertę.Nawidokchwiejnego,starczegopismaoraz
pieczątkiurzędupocztowegowUroczyskachwsparłasię
plecamiomurkamienicy.Zamknęłaoczy,głęboko
oddychając.