Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
MarcinKrólikRW2010Drzeworóżane
–Cobędzieszrobić?–zapytał,gładzącjączulepowłosach,cozazwyczaj
odrobinęjąobłaskawiało.
–Nicszczególnego,jakzawsze–westchnęłazrezygnowana–pooglądam
telewizję,posiedzęwnecie,zrobiękolację.Cobyśzjadł?
–Kotku,cokolwieknaszykujesz,będziepyszne.
–Mogąbyćparówkizapiekanezserem?–grałanazwłokę.
–Pewnie,żetak.
Chciałsięodsunąć,leczonanagleprzywarładojegopleców,mocno,całym
ciałem,wpijającpaznokciewmateriałkurtki.Czuł,jakdrży.Wzimiezdarzałosię,że
chwytałagozaprzegubiniechciaławypuścić,dopókisięniewyrwał.Teraznie
chciałtegorobić,wytrzymałwięcjejnatarciezkamiennąminą,marzącwduchu,by
wreszciewybiecnaulicę–wprzedwieczornąjasnośćkwietniowegosłońca,na
powietrze,którewywiejemuzgłowyklaustrofobicznyczad.
–Takbardzoniechcęzostaćsama–prawiełkała.
Najdelikatniejjakumiał,odsunąłjąizajrzałwjejzeszklonełzami,
ciemnoniebieskieoczy.Rosławnimbezradnośćifrustracja–najwierniejszepsy
nieodstępującejegonóg,odkądPaulinazaczęławysączaćzsiebiecuchnącyszlam.
–Przecieżwiesz,żetakniemożna–powiedział,silącsięnarozsądek.
Przełknęłaślinę.
–Tak,wiem.–Otarłaoczywierzchemdłoni.–Aleproszęcię:załatw,comasz
dozałatwienia,iwróć.Pamiętaj,żemusiszjeszczepoświęcićczasnatwórczość.
Tymrazemchybanaprawdęniewychwyciłwjejsłowachprzekąsu.Po
czasochłonnychredakcyjnychkolegiachgodziny,którespędzałprzylaptopie
wdrugimpokoju,usiłującwydusićzsiebiekilkastronprozy,byłyjejwrogiem
numerdwa.Kiedypróbowałtłumaczyćsiępotrzebąskupienia,wyrzucałamu,żerobi
wszystko,byjejunikać.Jeśliwciągutygodniaudawałomusięwyrwaćtrzy,cztery
godzinynapisanie,uważałtozacud.Niestety,odkądzacząłzniejwybijaćszlam,
7