Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
MarcinKrólikRW2010Drzeworóżane
musiałprzystaćnakompromisipozwalałjejsiedziećoboknawersalce,cozkolei
kompletniegorozpraszało.Itakzaklętykrągsięzamykał.
Nadziennikarskiechałturyzabierałjązesobą.Byłotootylełatwe,żeodkądpo
niebagatelnychutarczkachznaczelnymograniczyłsiędosprawkultury,zajmował
się
głównie
relacjonowaniem
wernisaży,
koncertów
inajogólniej
pojętym
trzymaniemrękinakulturalnympulsiepowiatu.
–Kochaszmnie?–przetrzymywałagoPaulina.
–Jasne.
–Przepraszam,żesiętakciągledopytuję,alegdybymniepytała,samzsiebie
prawdopodobnienigdybyśminiepowiedział.
–Zabawne,żezawszechcesztowiedzieć,kiedymamzamiarwyjść–odparł,
niecierpliwiezaciskającdłońnaklamce.
–Chcęmiećpewność.Ażtakdużociętokosztuje?
–Narazie,mała.
Jegofelietonspadł.Oczywiścienależałosiętegospodziewać.WacławSobotka,
deklarującyprzychylnośćdlamłodychartystów,szczególnieliteratów,zawsze
znajdowałwytrych,byniepuścićBartkowifelietonu.Najczęściejprzegrywał
zwkładkąreklamową–„nosampanprzecieżrozumie,żereklamatopieniądz,abez
pieniędzyniemajakrobićkultury”–albozpilnymimateriałamizostatniejchwili
–„spokojnie,pańskiedywagacjesąponadczasowe,więcbędąjakznalazł,kiedy
zabrakniekwestiibieżących”.Żelaznympunktemkażdegonumerumusiałyteżbyć
zdjęcianoworodków–toteżzarobek,boszczęśliwirodzicezamawialiprofesjonalne
odbitki.
DziśWacławSobotkasięspóźniał.
8