Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
doJakuba,którektośniewtajemniczonyłatwomógłby
zignorować.Awkolejnychdniachobajuważniesię
obserwowaliizaprzyjaźnialisię.
AlbanowisięniepolepszaodparłJakub.Muszę
gozabraćwbezpiecznemiejsce.
NawetwgrubymubraniuLatifbyłczłowiekiem
niepozornejbudowy,choćjegosmukłeciałokryło
wsobiezadziwiającąsiłę.
Bezpieczne?Nieużyłbymtakiegosłowajeśli
chodzionaszychludzi,ajużzwłaszczanie
wJerozolimie.
Takczyinaczej,lepiejmubędzietutajniżgdyby
miałznamijechaćdoCezarei.
Latifsięgnąłrękądoosłaipogłaskałgoponosie.
Zwierzęzarżałocicho,czującznajomyzapach.
Niespieszsięzpowrotem.Zostańznimiprzez
noc.Chodzeniepoulicachpozmierzchujest
niebezpieczne.Ajawezzaciebiewartę.
Jakubskinąłgłową.
Dobrzemizrobispędzeniekilkugodzin
zprzyjaciółmi.
PowiedzAlbanowi,żebędęsięmodlił,byszybko
powróciłdozdrowiaLatifpogładziłosłamiędzy
uszami.Mogęcicośpowiedziećwzaufaniu?
Oczywiście.
Toniepewneczasy.Potrzebami…przyjaciela.
Jakubzauważył,jakmężczyznarzucanerwowe
spojrzeniawewszystkichkierunkach.Dłoń,któraprzed