Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
15grudnia
MAKSYMILIAN
S
ajejoczyposyłaływmoimkierunkupioruny.Nie
tałaprzedemnąpodpartapodbokiwbojowejpozie,
musiałemnaniąnawetpatrzeć,żebydoskonaleotym
wiedzieć.Niemalczułem,jakwypaladziuręwmojej
klatcepiersiowej,niczymSupermanswoimkosmicznym
laserem.Tadziewczynachybanietolerowałasłowa
„nie”.
Cośjeszcze?zapytałem,silącsięnaobojętnyton.
Taknaprawdęmiałemochotęwybuchnąćśmiechem.
Irytowałamnieibawiłajednocześnie.
Niesyknęła,szczerzączębywnienaturalnym
uśmiechu.Absolutnienie,boss.
Prosiłem,żebyśtakdomnieniemówiła
westchnąłem,posyłającjejbłagalnespojrzenie.
Jaksobiebossżyczy.Dygnęła,prostującsięjak
strunairównocześniechowającręcezaplecy.
Ktośbypomyślał,żejesplata,przybierającżołnierską
postawę,alejadoskonalewiedziałem,cowłaśniezrobiła.
Ipozbądźsiętegoniekulturalnegotiku.Wróciłem
wzrokiemdoleżącychprzedemnądokumentów.
Jakiegotiku?Zatrzepotałaniewinnierzęsami.
Tenwyprostowanyśrodkowypalecwkońcu
ciodpadnie…
Niewyprostowałampalca.
Nieładniekłamać,Oliwio.
Niekłamię.Przekrzywiłazawadiackogłowę.
Topoprostuliczbamnoga.
Podwójnyfucker.Noproszę,doznałemdzisiaj