Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
byzadbaćodzieci.Wszystkieszanse,jakiedostawałam
odżycia,umarływrazzArturem.Boonbyłdlamnie
wszystkim.Byłnajważniejszymelementemukładanki
tworzącejobraznaszejrodziny.Gdyzabrakłomojego
męża,wszystkosięposypało.
TerazEmilkaiJaśzmuszenibyliżyćzpogrążoną
wżałobiematką,którastraciłaniemalwszystko,
comiaławsobienajlepszego.Ostatniądobrąrzeczą
wemniebyłoto,żekochałammojedzieci.Bezgranicznie
idożywotnio.Tylkoonepowstrzymywałymnie
odpopadnięciawobłęd.
Niepowiedziałamjużnic,więcdalszączęśćnaszego
spaceruprzebyłyśmywmilczeniu.Dodomuwróciłyśmy
pojakiejśgodzinie.Jaśakuratdrzemał,aEmilkaodrabiała
zadaniadomowepodczujnymokiembabci.Wdomu
panowałacisza,anaszpowrótwcalejejniezmącił.
Udałamsięnagórę,gdzieprzezdługieminuty
siedziałambezruchunałóżkuiwpatrywałamsięwnasze
ostatniewspólnezdjęcie,którezrobiłnamKubanaroczku
Jasia.Arturtrzymałwramionachnaszegosynka,aja
przytulałamEmilkę.Wszyscysięuśmiechaliśmy.
Zanaszymiplecamiunosiłsięwypełnionyhelemzłoty
balonwkształciejedynki.Wszyscymieliśmynagłowach
koloroweczapeczkiurodzinoweztektury.Byłowtedytak
radośnie…
Ktośzadzwoniłdzwonkiemdodrzwi.Wzdrygnęłamsię,
nasłuchując.Dotarłdomnieszumrozmowy,leczbyłzbyt
wątły,bymmogłacokolwiekzrozumieć.
Eliza!Ktośdociebie!
Głosmamysprawił,żezmarszczyłambrwi,alewstałam
złóżkaiopuściłampokój.Zeszłamposchodach,
zastanawiającsię,ktomógłbymnienachodzić
wgodzinachwieczornych,itoakurattegodnia…
Wkorytarzu,obokmojejmamy,stałakobieta.Krótkie
czarnewłosy,okularyogrubychoprawkach,niska
iobujnychkształtach.Chociażminęłokilkalat
odnaszegoostatniegospotkania,odrazupoznałam.
KamilaHetmańczykbyłamojąnajlepsząprzyjaciółką