Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zsiódmego,powiedz,żewyjechałam.Iniewiesz,kiedy
wrócę.
–Wiśniewska?Acoonacizrobiła?
–Nawetniechcęotymgadać.Aleonaniewie,
żejawiem.
PotrzecimdzwonkuJacekniechętniewstałodstołu
iposzedłdodrzwi.
–TonieWiśniewska–szepnął,zerknąwszyprzez
wizjer.–Toprezesspółdzielni.
–Tootwórz–zdecydowałaJoanna,przeczesawszy
odruchoworękąwłosy.
Jacekzacisnąłzęby.Nielubiłniezapowiedzianych
wizyt.Otworzyłjednakdrzwiiwydusiłzsiebiewmiarę
radosnepowitanie.
–PanKrawczyk.Copanadonassprowadza?
–Dobrywieczór,wybaczcie,żenachodzę...Czuję
smakowitości.Kolacja...?
–Późnyobiad–wyjaśniłazuśmiechemJoanna.–
Zawszetakjemy.Proszęwejść.Stałosięcoś?
–Anie,właściwienic,aleniebyłopaninazebraniu,
pierwszyraz,odkądtumieszkacie,izacząłemsię
niepokoić...
–Jakto?Toniezatydzień?–zdziwiłasięJoanna.
Rzeczywiścieniezdarzyłosiędotąd,byprzegapiła
jakiekolwiekspotkanieczłonkówspółdzielni.Jaceknie
lubiłnaniechodzić.–Proszęwybaczyć–zawstydziłasię
Joanna.–Odkądmieszkaznamimama,jestemtrochę
wybitazrytmu...
–Czylisięwyjaśniło–mruknąłJacek.Pocichuliczył,
żeKrawczykskiniegłowąiwyjdzie.Natosięjednaknie
zanosiło.