Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wgłębiwidniałylipy,równiestare.Poprawejstronie
domustałbudynekgospodarczy,teżpokrytyczerwoną
dachówką.
Woknieoddrogiporuszyłasięfiranka,Julkazobaczyła
wnimprzezmomentsiwągłowę.Iwtymmomencie
zrobiłojejsięciepłonasercu.Poczuładziwnąradość
ijednocześnienadzieję,żemożejednaklosprzyniesie
jakąśzmianę.
Ostrożnieweszłanapodwórze.Zzadomuwybiegłmały
kundelek,merdającśmieszniekrótkimogonkiem.
Przywitałjągłośnymszczekaniem.Niepewnymkrokiem,
zasłaniającsiętorebkąprzedpsiakiem,podeszładodrzwi,
zapukała.Zajakąśchwilęusłyszałakroki.Drzwisię
uchyliły,jejoczomukazałasiędosyćwysoka,szczupła
postaćkobiety,zwłosamibiałymijakmleko,ztwarzą
pomarszczonąupływemczasu.Pochwilispojrzałynanią
piękne,niebieskieoczy.Starszapanibyłaubrana
wgranatowądzianinowąsukienkę,przepasaną
kwiecistymfartuchemkuchennym.Nalewejręce,
zawieszonejnachustce,miałazałożonygips.Wbiły
wsiebiewzrokiobydwiejednocześnieuśmiechnęłysię.
–Słucham?–Pierwszaodezwałasięstarszapani.
–Ja…–Julkaniewiedziała,comapowiedzieć.
–Przyjechałam…
–JesteśżonąArtura?–zapytałakobietamocnym,
silnymgłosem.Wdziwnysposóbwypowiadałaniektóre
głoski.Jakośtaktwardo.
–Byłamjegożoną.NazywamsięJuliannaSkrocka.
GertrudaSkrockaotworzyłaszerokodrzwiswojego
domuipowiedziała:
–Witam,zapraszamdośrodka,bonadworzezimno.
Ugotowałamrosół,zarazsobiezjemy.–Julceporaz
kolejnytegodniazrobiłosięciepłonasercu.