Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zamarzniętejezioro,otoczonelasem,terazpokryte
białympuchem.Jechałapowoli,bodrogabyłabardzo
śliska.Minęłapierwszezabudowania,przystanek
autobusowy,placzabaw.
PochwilioczomJulkiukazałsięsklep,więczatrzymała
auto,wysiadła,iślizgającsięnaoblodzonejnawierzchni,
weszładośrodka.Kilkumężczyznkupowałopiwo.Sądząc
powyglądzie,bylitomiejscowi.Wracalidodomu
popracy.ZapytałaoGertrudę.Spojrzelinaniąciekawie,
wcalenieukrywającswojegozainteresowania.
–Truda…–Zastanowiłsięjedenznich,niski
mężczyzna,zpiłąspalinowąwrękach.–BabkaTruda
mieszkapodlasem,dompoprawejstronie.Musipani
jechaćwtamtymkierunku!–Pokazałręką.
–Apanizrodziny?–zapytałjegokolega,obrzucając
jąspojrzeniem.Czućbyłoodniegoalkohol.
–Nnnie,awłaściwie…–Zaczęłasięjąkać,bonie
wiedziała,comapowiedzieć.Zopresjiwyratowałają
sprzedawczyni:
–Acosięinteresujesz,Sierściuch?!Kupuj,comasz
kupićidodomu!–Ostresłowakobietynatychmiast
podziałały.Mężczyźniposłuszniedokończylirobienie
zakupówiszybkoulotnilisięzesklepu.
Julka,uśmiechającsięzwdzięcznościądokobiety,
kupiłaczekoladkiiherbatę,iwyszłazesklepu.Pojechała
wewskazanymkierunku.
Drogabyławyjątkowotrudna,niewiadomo,czypod
śniegiembyłasfalt,czyjakaśszutrówka.Poobustronach
mijałamłodylasiglasty.Przysypanebiałympuchem
świerkiisosenkiwyglądałypięknie.Śniegnanichbył
czyściutki,skrzącysięzłotymidrobinkami.Jegobiel
ażdrażniławzrok.Poparuminutachjazdydotarła
wewskazanemiejsce.Zatrzymałaauto,wysiadła.Mały,
samotnydomek,pokrytyczerwoną,starądachówką.Miał
białąelewację,dosyćzniszczoną.Julkazatrzymałasię
przedwejściemnaposesję,wyciągającciekawieszyję.
Miałanadzieję,żepopodwórzuniebiegałżadenpies.
Naśrodkudziałkizobaczyłastudnię,zadomemtrzy
ogromnedrzewa.Sądzącpokorze–byłytochybadęby.