Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Niechciałoimsięiść.Przejechaliścieżkę
samochodem.
–Mądrze.Gdzietensamochód?
–Kilometrstąd.Chodź.
Szareaudistałozaparkowaneprzydrodze.Numery
rejestracyjnesięzgadzały.SamochódnależałdoLaury
Jabłońskiej,dziennikarkileżącejnazimnymmetalowym
stolewZakładzieMedycynySądowej.Podkomisarz
włożyłrękawiczkiinacisnąłklamkę.Pojazdbył
zamknięty.Lewzajrzałprzezszybędośrodka.
–Alesyf–powiedziałŚliczny,patrzącnatylne
siedzeniawsamochodzie,gdzieleżałypuste
jednorazowekubkipokawieiplastikoweopakowania
posushi.–Myślałem,żebogateosobymająkogoś,kto
zanichsprząta.Jateżjestemfleją,alejestembiedny,
tocoinnego.Mnieniestać,żebykomuśpłacić,
byzamnąchodziłizbierał,ająnapewnobyłostać,
amimowszystko...Byławięctakjakbypodwójną
bałaganiarą,faktycznąiteoretyczną.
–Nasiedzeniupasażerajesttorbapodróżna–przerwał
muLew,niesłuchająctego,comówijegokolega.–
Widaćteżsporozużytychchusteczekhigienicznych.
–Fleja,mówiłem–odparłŚliczny.
–Raczejalbopłakała,alboposzłanaspacerdolasu,
mająckatar.Obstawiamtopierwsze.
–Alepocoonatuzaparkowała?Możesięzkimś
umówiła?Tobardzoustronnemiejsce,aonabyłaosobą
publiczną.Możeniechciała,byktośichsfilmował.Może
jakiśkochanek...albokochankawjejprzypadku.
–Ajakbyśkomuśprzekazałwiadomość,żemaciesię
akuratspotkaćwtymmiejscu?Przecieżtunie
maabsolutnieżadnegocharakterystycznegopunktu.
Tosłabemiejscenaspotkanie...–mruczałLewbardziej