Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
MaciejŻytowiecki:SZUJERW2010
Powrótdosłużby
gargulcówprzycupniętychnadachu,łypiącychsmutnonamnieinaprzechodniów.
Lśniący,czerwonysłupogłoszeniowyzrozsypującąsiępadlinąbudynku,przedktórą
zostałustawiony,tworzyłyprzedziwnąparę.Wyglądałotojakplakatburdelowego
artysty,chcącegowyeksponowaćzachwalanądziwkę.Cośnowegoizadbanegoz
czymśstarymibrzydkim.Takierzeczypoprostudosiebieniepasują.Obokstał
jeszczekioskzgazetami,dalejmałysklepikzżarciem.Itowszystko.
Trzeciegodniaznałemnapamięćcałybrudnypejzaż,którystałsięmoim
domem,lecznadalmusiałemczekaćnaokazję.
StaryBarnabaprawieniewychodziłzdomu.
Widziałemgodwarazy,kiedyzszedłnadółdostoiskazprasą.Szedłopartyna
dwóchkulach,atewyginałysiępodjegociężarem,jakbymiałyzarazpęknąć.Nogi
obudowanemetalowymiszynamipostukiwałyprzykażdymkroku.Byłwysokii
chudy,ipomyślałem,żepierwszylepszypodmuchwiatrugozabije.Złamiejak
patyk.
Policzyłem,jakdługozajmujemupowrót.Niedośćdługo.Jegomieszkanie
zajmowałocałenajwyższepiętrobudynku.Prawiedwieściemetrówkwadratowych
zadużo,żebypodczasnieobecnościstarcaznaleźćprzedmiot,któregopotrzebowała
Delila.
Minąłkolejnydzień,potemnastępny...Dzieliłemjepomiędzypobliskidinera
pokój,którywynająłemwzapchlonymmotelunaprzeciwdomuBarnaby,między
obserwacjęakrótkiesnyprzepełnionekoszmaramiokrwiimonstrumzmetalowymi
skrzydłami.Tochybasumieniemniegryzło,bowcześniejniemęczyłymnie
koszmary.Zwyklezamykałemoczy,apotemotwierałemjekilkagodzinpóźniej
wypoczęty.
Sumienie...Jednakjeposiadałem.Wielubysięzdziwiło.
Jadłemporządnieiograniczałemabsyntnatyle,żebywkażdejchwilibyć
gotowydoakcji.Paliłemdamskiepapierosy,prezentodDaliietuiwmagiczny
11