Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
jużprawieniemamgdziejeździć.
AspirantkapopatrzyłanaLwaprowadzącego
samochód.Wydawałosięjej,żeusłyszaławjegogłosie
sarkazm,aletwarzmiałpoważną.Nicnieodpowiedziała.
Myślała,żeprzezostatnietrzylatabardzodobrzepoznała
podkomisarza.Widziałagowjegonajgorszym
inajlepszymwydaniuidotejporymyślała,żeonnależy
dotegorodzajufunkcjonariuszy,którymudajesię
zbudowaćtakąnieprzemakalnąpowłokęwokółswojego
sercaiumysłu,przezktórąobrazyujrzanewpracynie
przenikają.Jegoszorstkośćidobórsłówwczasierozmów
osprawach,zaktórymiprzecieżzawszestaliprawdziwi
ludzieiichcierpienie,częstowydawałysięjejnieludzkie.
Starałasięgojednaknieoceniać.Każdypolicjant
wWydzialeKryminalnymradziłsobienaswójsposób
ztym,cowidziałwpracy.Teraz,gdySoniasamamiała
zasobąbardzociężkiczas,wplecakucałąfiolkę
ztabletkaminamęczącenapadylękowe,
awszufladzieprzyłóżkudziesięćgramówmarihuany,
którąpaliła,bywogólebyćwstaniewieczoremzasnąć,
wiedziała,żekażdyzjejkolegówzpracymaswoje
sekrety,októrychonaniemiałapojęcia.
Zarazkończysiędroga,adomuniewidać
powiedziałLew.
Soniawzięłatelefondorękiizaczęłasięrozglądać.
Straciłamzasięg,aletendomjestchybagdzieśtam,
wyżej.Widziszpolnądrogę?
Wyglądanawąską.Zaparkujętutajipójdziemy
napiechotę.
Dobrze,żetutajprzynajmniejsłońceświeciijest
ciepło.
Drogadodomumatkizaginionejdziewczynybyła
znaczniedłuższa,niżsięspodziewali,anajejkońcu