Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nieprzejednanąobcościąspoglądająposobiekapłaniiżołnierze.Jest
tosetnikświątynnyzeswymiludźmi,którytrzykrotniewciągunocy
obchodziświętewzgórze,dlajegobezpieczeństwa,jaksięmówi,ale
idlakontroli.Wmigotliwychblaskachpochodnispoglądaposobie
trzydzieściparoczu,zadawnionanieprzyjaźńzderzasięjednazdrugą,
bezhasła,wmilczeniu,bylesiędojrzećirozkazowizadośćuczynić.
Zeświatełpochodniwynurzasięprzedoczamikapłanówkilku
ludziwczerwono-złotychpołyskach,krępawych,niewysokich,łuska
brzęczynaichnagichramionachinogach,żelazokryjepierś;jedni
uzbrojenilancami,drudzymieczami,aspodpółokrągło
przywdzianychkaskówwyglądająsmagłe,ciemne,gołowąsetwarze
młodzieńców,twarde,tępe,zamknięte,głowyludzi,którzyniewiele
myślą,głośnostąpają,śmiejąsię,jedzą,azkobietaminierobią
wielkichceregieli.Setnikwpłaszczunarzuconymnazbrojęmarysy
łagodniejszeinieobcymzdasiębyćmyśleniu;alezakażdymrazem
ukrywaćmusiłagodnądrwinę,zjakąspoglądawrysytychobcych
ludzi.Bowiempochodniaukazujemugromadępostacizgarbionych;
niektóreznichwysokieichude,jednajestgrubaikrągła,wszystkie
otulonewdługiesuknie,sięgającesandałów,zczarnychwłosów
ibródwynurzająsiężółtawerysy,zaspaneipomarszczone,owielkich
nosach.Alezczarnychoczuwyzierająpłonącespojrzenia,fanatyczne,
dufneidumne.Takocierająsięosiebiedwaświaty,wierzący
iżołnierze,tubylcyizdobywcy:takspotykająsięŻydziiRzymianie
wnocyjeruzalemskiej.
Trzygodzinypóźniejzzagórpuszczyjordańskiejwzeszłosłońce
izarównokapłanom,jakżołnierzomtejpodwójnejstrażyświątynnej,
opuszczającejposterunki,odsłoniłoobrazkamienny.Niskiegóry
skaliste,zimneiokrutne,bezwodneiniemalbezdrzewne,szarzyzną
iżółtościąotaczająwielkiebiałemiasto,wktórymskałazdajesię
łączyćzmurem.Jesttobowiemtwierdza,arękomludzkimdośćbyło
poprzekształcaćnaturalneosypiskakamieniwwały,całośćpołączyć