Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Kreftipoklepałgoporamieniu.
Uryganiewyglądałnazachwyconego,jednakprzełknął
gorzkąpigułkę.
Daliściejużsobieporazie?wtrąciłsięZieliński,
zapinająckurtkę.Miłozwaszejstrony.Zanimskoczę
dowłaściciela,chciałempodjechaćnachwilęnachatę
itrochęmisięspieszy,więcwybaczcie.Bury,zbieraj
dupę!
Możeciejechać,będziemywkontakcie.Tuitak
niczegonieznajdziemy.
Kreftusiadłwfotelu.Jeśliistniejecośtakulotnegojak
intuicja,szóstyzmysł,przeczucie,zwałjakzwał,tobył
dobryczas,byzłapaćtocośzafrakiizaprzącdoroboty.
Wdepnęliwbagno.Czułto.
Czekał,pokójopustoszeje.Zdoświadczeniawiedział,
żetłokniesprzyjaprzepływowimyśli.Zbliżałsięwieczór,
kamienicazaczynałatętnićżyciem.Zacząłdoceniaćten
czas,zawieszonywpółdrogimiędzyspokojemnocy
agorączkąkończącegosiędnia.
Zastanawiałsię,pocoktośodkurzyłstarątaśmę
iściągnąłichtu,byimpokazać?Kimbyłsprawca,
cołączyłogozofiarąiczemuzabił?
Natymetapiepytaniaiwątpliwościczymś
naturalnym.Stanąłwoknieispoglądałwdół.Księżyc
ostrożnierozsuwałpomarszczonąkotaręchmur.