Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
1
Ocknąłsiędokładniewtymsamymmomenciecowtedy:zaoknem
przesunęłasiętablica„LembergHbf”ipociągzatrzymałsięzpiskiem.
JestemweLwowiepomyślałiniejestemjużnadkomisarzem.
PrzynajmniejwciążnazywamsięKról.Nazwiskobanalne,gorzej
zimieniem:Rafał.Trochępretensjonalne,dlaczegorodzicejewybrali?
W1894roku?Czterdzieściosiemlattemu?PrzedŻeromskim?
OKrólikuMarczyńskiegoniewspomnę.DlaczegonieJan?Stanisław?
Roman?Niewiadomoiniktjużnatopytanienieodpowie,rodzina,
wktórejsięurodziłem,wymarła,rodzina,którąstworzyłem,zginęła.
Terazmuszęzaczerpnąćpowietrzairuszyćnaspotkanieczegoś,
costopniowo,zdnianadzieńzacznieprzybieraćkształtnowegożycia.
Ostarymżyciu,omecenasieKarolu,ozłowieszczymMaxie,ofunkcji
wgranatowejpolicjiizwiązkachzmajoremtrzebazapomnieć.Nie,
majoraniemożnazapomnieć,boonomnienapewnoniezapomni.
Prędzejczypóźniejjegoludziepowiedząmu,żetujestem,zresztąsam
donichpewniepójdę...
Wyszedłnaplacprzeddworcemiudałsięprostonaprzystanek
tramwajowy.Ledwiezacząłczytaćopistras,gdypojawiłsię
wyświechtanyczłowieczekzezdesperowanymspojrzeniem.
Szanownypandziechcyjechać?zagadnąłgo.
Jużznalazłem.Jadędwójką.
WoczachmężczyznymignęłorozczarowanieiRafałodrazu
rozpoznałpowód.
Słabalinia,małytłok?
Rozczarowaniezmieniłosięwprzestrach.
Nutuco,nierozumim?
Trudnewarunkipracy...
Człowieczkaolśniło,pojął,zkimmadoczynienia.