Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Sprzątającapopatrywałananiegozukosaizdawałasięcorazbardziej
zaniepokojonajegoobecnościązachowywałsięjakturysta
zwiedzającyzabytek,postaćterazniespotykana.
Rafałzorientowałsię,żezwracanasiebieuwagę,isięgnął
poksiążeczkędonabożeństwa,jednązwieluleżącychnapulpitach
ławek.Zacząłprzeglądaćzroztargnieniem,arównocześnieniemógł
siępowstrzymaćodobserwowaniakobiety.Naglezrozumiał:
toprzecieżŻydówka!Włosówschowanychpodczepkiemniebyło
widać,alecharakterystycznaliniaciężkichpowiek,ciemnaoprawa
czarnychoczuitoczujnezalęknionespojrzenie.Jakbyprzeczytała
wjegomyślachszybkozebrałaswojeprzybory,ścierkęimiskę
zwodą,izniknęławzakrystii.Chwilępóźniejwyszedłstamtądksiądz,
dośćmłodyipostawnyczłowiek.Gdybyniesutanna,wyglądałby
naatletęlubwojskowego.Podszedłdoławkiizapytałpółgłosem:
Chciałbypansięwyspowiadać?
Rafałazaskoczyłotopytanie,potrząsnąłgłowąprzeczącoiodparł:
Nie,nie.Dziękuję!
Amożepotrzebujepanpomocy?Pociechy?Zakonnikprzyglądał
musięuważnie.
Nie,doprawdy...Rafałsięuśmiechnął.Toznaczy...Wszyscy
dziśpotrzebujemypociechy.
Ksiądzspojrzałmuwoczy.
Tak,musimysięwzajemniepocieszać.Kościółjestotwarty
doósmej,agdybychciałpanzostaćdłużej,możepanwyjśćprzez
zakrystię,aleprzedgodzinąpolicyjną,którajestterazoddziesiątej.
Serdeczniedziękuję.
Proszęsięmodlić...Ksiądzskinąłgłowąiruszyłdozakrystii.
Pochwiliwyszłastamtądsprzątająca,wyraźnieuspokojona.Przelotnie
spojrzałanaRafałaizajęłasięczyszczeniemwielkichświeczników
naołtarzugłównym.
Rafałnieprzyglądałsięjużjejkrzątaninie,wypatrzyłwinnejławce
większąksiążkęwczarnejoprawieipostanowiłobejrzeć.