Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zamocno,bokokswytwarzadużociepła,amieszkanko
małe.Wystarczy,żeranorozpalimy,apotemjużtylkoze
czteryrazydorzucićtrzebaicałydzieńjestciepło.Nieto,co
przypiecachkaflowych-mówiłbezwątpieniaznającysię
narzeczygospodarz.
-Asłyszałem,żewAmerycetojużwszędzieprądem
grzeją.Tylkopstrykijużjestciepło.
-Notak,alewtejAmerycetotańszyprądmają,aunas
tobyczłowiekztorbamiposzedł…-Władysławdawałdo
zrozumienia,żerozważałimożliwość.
-Tamtoludziewięcejzarabiają,aioswojeupomniećsię
mogą,aunastojakktogłowępodniesie,toodrazu
bezpiekęnaniegonasyłają-ściszonymgłosempowiedział
jedenzgości.-Ajakwszyscysięzbuntują,toczołgami
zacznąstrzelać,jaktounasbyłozedwarokinazod.Anie
ciągalicięzato,żeśniszczyłteichzagłuszarki,Władysław?
Wywołanytylkocichomruknął:
-Tylepiejniewywołujwilkazlasu,jakmniechcesz
jeszczeprzyżyciuwidzieć.
-Alenamchybamożeszpowiedzieć,jaktobyłowtym
czerwcu1956.Prosimy.
Władysławniedałsiędługoprosićirozpocząłswoją
opowieść.
-Byłonaskilku.Biegiemwspinaliśmysięposchodach
wielkiego
gmachuZakładuUbezpieczeńSpołecznych.
Dźwigaliśmymłoty,kilofy,łomyiinnenarzędzia.Zza
przymkniętych
drzwi
podglądały
nas
wystraszone
urzędniczki.Zezmęczeniaciężkosapaliśmy.Wreszcie
stanęliśmynaostatnimpiętrze,obokdrabinkiumieszczonej
podwłazemnadach.Ktośpowiedział,żebymtojaszedł
pierwszy.Poszedłemwięcizwielkimwysiłkiemnaparłem
naklapęramieniem.Tazgrzytnęłaizaczęłasiępowoli
unosić.Pochwiliprzekroczyłapunktrównowagiiteraz
musiałemprzytrzymywać,abyniespadłazhukiem.
14