Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wkrótceniewielkikorowódwspinałsięposchodachna
drugiepiętro.Małgosiazwprawąotworzyładrzwiipo
chwiliznaleźlisięwmieszkaniunapoddaszu.
-Poczekaj,tylkozdejmępłaszczibuty,izabioręgodo
sypialni-zwróciłasiędomęża.
-Pomogęci,mamo-powiedziałWładysław,gdy
Małgosiajużzabrałaodniegodziecko,ipomógłmatcezdjąć
płaszcz.
TymczasemMałgosiaprzeszłaprzezpółotwartedrzwina
wprostwejściaiskręciławprawo,otwierającdrzwi
pchnięciemwolnejręki.Wsypialniułożyłatobołekz
dzieckiemwłóżeczkuzeszczebelkami.Zaczęłapowoli
rozwijaćkocyk,zktóregowysunąłsiędrzemiącysłodko
noworodek.Małyporuszyłsię,alenieobudził.Matka
ściągnęławięcjeszczeczapeczkęzjegogłówki,wyjęła
wszystkierzeczy,którymibyłowinięty,idelikatnieokryła
gokołderką.Drabinkazjednejstronybyłaobniżona,więc
Małgosiabeztrududelikatniemusnęłaustamipoliczek
malucha.Nagleprzypomniałasobieoczymśijużbez
oglądaniasięwyszłazsypialni.
W
saloniku,
na
krzesłach
rozstawionych
wokół
przygotowanego
do
podania
posiłku
stołu
siedzieli
Władysławzmatkąicichorozmawiali.Kiedykobieta
zauważyłaMałgosię,gestemprzerwałarozmowę.
-Jacizaraz,Małgosiu,pomogęwtejkuchni.Typrzecież
dopierocopoporodzie.
-Nietrzeba,mamo.Japrzezteświętazupełniedoszłam
dosiebie,ataksięcieszęztejnaszejuroczystości,że
nikomuniedamsobieodebraćprzyjemnościzjej
przygotowywania.
-Dobrzejuż,dobrze.Widzę,żetenmójWładziotomaz
tobądobrze,botakchętnieizaradniegospodarujesz.
AletegojużMałgosianiedosłyszała,boudałasiędo
kuchni,awłaściwiemaluteńkiejkuchenkipolewejstronie
10