Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Słuchaj!–niemalwysyczałtosłowo.–Kochamcię,
Jane.Kochamcię,choćmnieraniłaśtwąprzeklętą
pogardą.Kochamtwojątwarz,twojeoczy,twojedrogie,
smukłeciało...
Odwróciłatwarzjaknajdalej,byjegochciwewarginie
mogłyznaleźćjejust.Apotemzwestchnieniemulgi
usłyszałagłosojca,któryjąwołał.
–Gdziejesteś,Jane?
Hamonpuściłpannęicofnąłsięchwiejnie,
wstrząśniętyibeztchu.
–Bardzomiprzykro–mruknął.
Niemogłasięzdobyćnaodpowiedź,tylkowskazała
mudrzwi,bywszedłdodomu.Samapozostałajeszcze
paręminut,usiłującodzyskaćpanowanienadsobą.Lord
Creithwpatrywałsięwniąnatężonymwzrokiem
krótkowidza.
–Stałosięcozłego?–spytałuderzonyjejbladością.
–Nie,papo.
Obejrzałsię.Hamonwszedłprzezotwartedrzwi
dosalonu.
–Dzikiczłowiek.Wyrzucęgo,jeżelichcesz.
Zaprzeczyłaruchemgłowy.
–Toniepotrzebne.Tak,jestodrobinędziki.Jeżelinie
wyjedziejutro,zabierzeszmniezesobądoLondynu?
–WyjeżdżamdoLondynutakczyowak–odparłlord
zzadowoleniem.–Czychcesz,abympomówił
zHamonem?
–Toniepotrzebne–odpowiedziała,alordCreith
odszedłdoswegogabinetuzwestchnieniemulgi,gdyż
nienawidziławantur.