Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
niezależałominadobrejoceniezmatematykiorazgdybymniebałsię
krzykównaszejnauczycielki,nieobecnościąnalekcjitegodniazanadto
bymsięniezmartwił.
Lubiłemliczby,alebezwzajemności,bozawszegdyrachowałem
pochylonynadzeszytem,cośmiumykało.Potykałemsięnaszeregu
równoustawionychcyfr,gubiłemminusy,plusy.Figurygeometryczne
tobyłamojapiętaAchillesa.Byłemnatomiastpewien,żebędę
świetny…Och!Żebędęmistrzemwdzieleniuimnożeniu,alejuż
popierwszymsprawdzianieczarnonabiałymbyłojasne,żesławnym
matematykiemniezostanę.Prawdabyłazawstydzająca,dlategoteż
niemalumarłemzupokorzenia,gdymojenazwiskoznalazłosię
naliścieuczniówzmuszonychdochodzenianazajęciawyrównawcze.
Wtedyteż,rozczarowany,porzuciłemambitnestaraniaopiątkę,
azacząłemmarzyćotrójce,zwłaszczażemamawielokrotnie
twierdziła,żemarzeniasięspełniają,nawettenajbardziej
nieprawdopodobne.Wystarczytylkomiećgłowęnakarkuinie
wierzyćwzłoterybki.Niestety,jamiałemichcałeakwarium.
Wtendzień,kiedyspóźniłemsiędoszkoły,podobnopani
zmatematykibyłanamniebardzozła.Cieszyłemsięwięc,żenie
jestempunktualnyiuniknąłemjejwrzasków,przynajmniejtych
porannych.Zdyszanyprzybiegłem,takjaksięspodziewałem,nadrugą
lekcjętużpodzwonku.Przedwejściemnaszejpolonistkizdążyłem
jeszczepokazaćkoledzezławkimojąnowąkolekcjęszklanychkoni.
Kiedywyciągnąłempierwszyegzemplarz,lśniący,oidealniegładkiej
powierzchni,westchnąłzzazdrości.
Dumnyledwozdążyłemschowaćgozpowrotemdokieszeni,gdy
wdrzwiachstanęłanaszapani.Jejnierównowykrzywioneustaoraz
gniewnespojrzeniezdradzałyniezadowolenie.Drżącym
odzdenerwowaniagłosemprzywitałanas,bynapowrótzamilknąć.
Wklasiepanowałaciszajakmakiemzasiał.Niktnieodważyłsię
odezwać,choćznaszychoczubiłaszaleńczaciekawość.Niezręczną