Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
Jednonieulegałowątpliwości.
Umierał.
Wsposób,jakiegonawetwnajczarniejszychsnachsię
niespodziewał.Wprzeogromnymbólu,któregonigdy
przedtemniedoświadczył.Anadodatekwchwili,gdy
pozwoliłnaiwnemuumysłowiuwierzyć,żejakośztego
wyjdzie.
Resztkamisiłobróciłsięnaplecy.Położyłdłonie
naklatcepiersiowej,jakgdybychciałotulićnimipłuca
zmęczone,chore,niedającezaczerpnąćtchu.Poruszał
głową,próbującstrząsnąćzpoliczkówlepkiśnieg.Alegdy
tylkotozrobił,dotwarzyprzywarłamunowawarstwa
białegopuchu.Jeszczezimniejszego.Jeszczełapczywiej
wgryzającegosięwtkanki,nerwyimięśnie.Jeszcze
bardziejmorderczego.
Bolałygogłowa,gardłoiszyja.Chciałomusięrzygać.
Chciałosiępłakać.Wszystkopowyżejjegoramion
centralnyukładsterowaniaimagazynresztek
człowieczeństwawydawałosięzepsute.Zgniłe.
Spróchniałe.Bezużyteczne.
Zcorazwiększymtrudempowstrzymywałopadające
powieki.Ostatkiemświadomościpowtarzałsobie,żepod
żadnympozoremniemożezasnąć.Alejegowolasłabła.
Umysłbyłzadżumionyiogłupiały.Wyobraźnia
zaskakującołatwoprzeskakiwałazestanubeznadziei
wstanspokoju.Wywoływałaporażającoracjonalną
rzeczywistość,któramuwmawiała,żetakifinałbył
nieunikniony.Żeniclepszegoniemogłogospotkać.Nie
potakimżyciu.Nieztakzbrukanymsumieniem.
Poprostunie.
Askoroniedałosiętegouniknąć,powiniensięztym
pogodzić.
Wreszciezamknąłoczy.Zadowolony,żetokoniec.
Żeniemusidłużejwalczyć.Uśmiechnąłsię.Wprawdzie
jegospierzchnięte,obmarzająceustanawetniedrgnęły,
aleduszakonwulsyjniezadrżała,kiedypodpowiekami
rozpocząłsięnieskoordynowanytanieccieni.