Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
I
Przychodziłamniejwięcejpodwudziestejtrzeciej.Udawałem,
żeśpię.Oczybolałyodzamykania,wyciskałemjejakruchliwą
mandarynkę.Byłgrudzień.Podchodziładookna.Zaciskaładłoń
nauchwycie.Zaciskałemwtedymocniejpowieki,byprzypadkiemnie
wydałosię,żenieśpię.Plastikowerączkiodokienskrzypiałyjak
śnieg.Byłgrudzieńiwtedyporazostatniwidziałemśnieg.
Terazsobietoprzypominam.Podchodziładookna,przystawała
tamprzygrzejniku.Kładładłońnauchwycie.Liczyładotrzech.Nic
niemogłoprzedostaćsięprzeznieistniejącąszparę.Mójpokójniemiał
powietrza.Mójpokójniebyłzimny.
Gdyskończyłaliczyć,tojeszczechwilęstała.Niewiem,corobiła.
Niewiem,nacopatrzyła.Zamykałemoczy,pozorowałemsen.Stojąc,
chybawmyślachliczyładopięciu.Niemiałemwsobieodwagi,
bywtymmomenciesięodwrócić.
Przezkilkanaścielatwstawałemrano,niepamiętałemjednaknic.
Przypominamsobieterazotym,gdyjestjużdawnopodwudziestej
trzeciej.Odjakiegośczasuśpięzotwartymoknem.