Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tenszczególnytematpowracałbezprzerwywnaszych
rozmowach,mąciłmyśliizakłócałsen.
Iototerazto,couważaliśmy,isłusznie,zataktrudne
doosiągnięcia,znalazłosięwzasięguręki:zakilka
godzinwyruszymywstronęprzełęczyDokar,która
znajdujesięnagranicytegoTybetu,doktóregowstęp
jestterazzakazany.
Pośpieszniepodsyciłamogień.Jongdenposzedł
powodędorzeki,przyrządziliśmyherbatęnasposób
tybetański,cooznacza,żepozagotowaniujej
wrzuciliśmydowrzątkuniecomasłaisoli–aczkolwiek
wwersjiuproszczonej,przeznaczonejdlabiednych
podróżników,którzyniemogąsobiepozwolićnaluksus
zabieraniazesobąspecjalnegonaczynia–rodzaju
maselnicy−domieszaniategonapoju.
Liczbanaszychprzyborówkuchennychbyła
zredukowanawtymsamymstopniucogarderoba.Ich
wykazjestkrótki.Mieliśmyjedengarnek,dwie
miseczki,jednądrewnianą,drugąaluminiową,którą
możnabyłowraziepotrzebypostawićnaogniuisłużyła
jakogarnuszek,dwiełyżkiichińskieetuizawierające
długinóżidwiepałeczki.Towszystko.Niemieliśmy
zamiarusporządzaćwyszukanychdań.Żywiliśmysięjak
ludzieprości,czylicampąnamoczonąwherbacielub
spożywanąnasucho,zagniecionązmasłem.
Wyjątkowo,kiedyokolicznościpotemusprzyjały,
gotowaliśmyzupę.
WypiliśmyherbatęiJongdenoddaliłsię.Godziny
mijały,nadeszłanoc.Siedziałamprzyogniu,alenie
miałamodwagigorozpalaćzobawy,żenadmierny
blaskmógłbybyćwidocznyzdalekaizdradzićmoją
obecność.Resztkaherbaty,niczymostatnilek
wzmacniającyprzedwymarszem,gotowałasię
powolutkunaczerwieniejącychdrwach,bulgocząc
monotonnie.Światłoksiężycanadawałotejdzikiej
imelancholijnejrówniniebłękitneirudaweodcienie.