Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wieczny.
Jestnapołudniuźródłowodyżycia,doktóregomajądostępelfy
leśneipotępioneduchy.Nierazprzystanietamczłowiekzabłąkany
albopielgrzymidącyodjednegoświętegomiejscadodrugiego.Nad
źródłemrosnąsosnyidrzewacedrowe.Kołysząsięnadwodą,aelfy
wsłuchująsięwichpieśń.
Klęczącyprzyłóżkuczłowiekprzesunąłniecoobakolanaiteraz
wygląda,jakbysięzgarbił.
Ktośzapukałdodrzwi.
Onnieodwracasię.
Znowupukanie.
Wkońcudałasięzauważyćgłowakobiety.
–CzytumieszkaMaksymilianHolender?–zapytała.
–Nie–mruknąłklęczącyczłowiek.
Drzwipozostałypółotwarte,agłowazniknęła.
Człowiekwstałizamknąłdrzwi.Usiadłprzystolenadrewnianej
ławieiprzyglądałsięmiejscu,naktórymuprzednioklęczał.
Wspojrzeniujegoniebyłoanizaciekawienia,aninawet
zainteresowania.Patrzyłmożedlatego,żegdzieśwogólemusiał
patrzeć.Jednąrękęoparłnastole,adrugazwisałaobok.
–Holender–mruknął.–WPergamoniimieszkakilkuHolendrów,
alenietutaj.Zawszepytająocoś,czegotuniema.Przecieżmogła
zapytaćwogóleocoinnego.Ciekawe,ktotobył?Jakaśkobieta,ale
niepoznałemjejpogłosie.
Siedziałwdalszymciągubezruchuiprzyglądałsięmiejscu,
wktórymprzedchwiląklęczał.
Drzwiznówsięotworzyłyiukazałasiętasamatwarzkobiety.
Mężczyznaprzyjrzałsięjej.
–PanipytałaoniejakiegoHolendra–rzekłon.–Takitunie
mieszka.
–Panjużtomówił–powiedziałaona.–Terazchciałabym
tuwejść–dodała.