Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wyobrażaciesobie?Tydzieńbezkomputera!
Nadrugidzieńwszkolenikomunicniemówiłem,
bomiałemnadzieję,żerodzicom,jakzwykle,przejdzie.
Aleitakwszyscysiędowiedzieli,bomojamama
przyjaźnisięzmamąMarkairozmawiałyotymprzez
telefon.AMarekpodsłuchałiznowuwszystkowypaplał,
tylkotymrazemchłopakom.Noisięzemnieśmiali…
Antekpowiedziałnawet,żewszyscyrazemchętnie
przyjdąpodszkołętańca,żebyzobaczyćprzezwielką
szybę,jakskaczęwkalesonach…jakjakiśgłupek…
Ijeszczeżewszystkonagrakomórką…napamiątkę…
Samirozumiecie…
Kiedypolekcjachwróciłemdodomu,schowałempod
łóżkiemwszystkiekalesony,którenazimękupiła
mibabcia.
Alewidzicie…Toitakniepomogło…
Poprosiłemnawetbrata,żebysię
zamnąwstawił.Aleonkazałmisię
„bujać”ijakzwyklezamknąłsię
wswoimpokoju.
Itakpoobiedzieposzliśmyzmamądojejpracy.
Oczywiścieniepoddałemsiętakodrazu,bezwalki...
Błagałemjąpodrodze,żebysięzlitowała.Obiecałem,
żebędęjużgrzeczny…taknaprawdęgrzeczny…
Żeposprzątampokójibędęwyrzucałbrudneskarpety
dokoszyka.Tylkożebynierobiłazemnie„dżentelgena”.
Ajakjużkonieczniemusi–tobezbaletu…
Nawetkomputerjejchciałemoddać…Namiesiąc!