Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
napolitechnikęgdańską,bosłyszałem,żestudiatrwajątukrócejniż
wWarszawie,niemaegzaminukonkursowegoitd.Aprzytymliczba
polskichsłuchaczywGdańskuzmniejszasiępodobnocorok.
Parętakichzdańwystarczyłodoostatecznegorozchwianiawszelkich
podejrzeń.Pochwilisiedziałemprzyichstoliku,opowiedziałemparę
historyjekpolskich,paręanegdot.[...]Usłyszałemgłośnonacałąsalę
wypowiedzianezdanieoniebywałejbezczelnościPolaków,którzy
wciskająsięwszędzie.Mamydosyćtychszpiegów(Spionund
Spioninen).Szczęściemniedoszłodoniczegowięcej.Chwilępóźniej
wyszliśmynaulicę,gdzieówstarszypangwałtemprzestrzegał,
byjednakmniejgłośnomówićpopolsku.Odprowadziłemich
dotramwaju,alezostałemzaproszonynakolacjęizgodziłemsięiść,
ciąglewmyśli,żesięwieledowiemzrzeczytakich,októrychminie
powieniktwKomisariacieRzeczpospolitej23.
Gdywracałemdodomu,byłojużpopółnocy.Wdomutym
przesiedziałempełneczterygodziny.To,cousłyszałem,było
opowieścią,jakiejniespodziewałemsięusłyszećposześciudniach
wytężonejpracyreportażowej.
Jużwmieszkaniuzaczęłysiępowolirozwiązywaćjęzyki.Coraz
dyskretniejpocząłemciągnąćzajęzykmychgospodarzy,pytać
opołożeniePolakówwGdańsku.Gospodarzemoibylitorodowici
gdańszczanie,siedzącyjednakzdalekaodwszelkichwładzpolskich,
doktórychwciąguostatnichlatprzylgnęłowielerozczarowań...Jedne
zadrugąpadałyopowieści.Ojciecmówiłgłosemmonotonnym,
zmęczonym,głosem,któryjużniepotrafibrzmiećoburzeniemczy
skargą.Wtymgłosiebyłtylkoczasamigłębokiludzkiżal.Czasem
jakiśszczegółbardziejporywczodorzucałamatka.
Byłatojednaklitania,jedenróżaniecrzeczyczasemdrobnych,
rzeczyczasemmałych,aczasemwproststrasznych,zbierającychsię
wolbrzymiąkrzywdę,jakajesttumonetąobiegowąPolaków.Jużprzy
końcukolacjizadzwoniłktoś.Obejrzanosięcokolwiektrwożnie.Nie
mówię:zprzerażeniem,aległosdzwonkawKrakowie,wPoznaniu,
wWarszawiewywołujewszędziewrażeniejakiegośzaciekawienia.
Tubyłniepokój.
Dopokojuwszedłpanwwiekumożelatpięćdziesięciu.Później