Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
—Przepraszam,żetutaj,alebiurkojestwpokojuOli,
niechcęjejbudzić,ajawswoimmamtylkotakimały
chwiejnystolik.—Położyładłońnaciemnymblaciedębo-
wegostołukojarzącegosięzniedzielnymobiademtradycyj-
nejrodziny.Odruchowosprawdziła,czyniezrobiłajakie-
gośbłędu.Własneimię,Hanna,wydawałojejsiędziwne
iobce,zawszetakiebyło,nakażdymdokumencie.Jakby
wjakichśniepamiętnychczasachnazywałasięinaczej.
—Proszęprzeczytać.
Tamtakobietaprzebiegławzrokiemtekst,trzymając
kartkędwomapalcami.Wyjęławiecznepiórozkieszeni
czerwonychsztruksówipisałaszybko,lewąręką,opierając
umowęopowietrze.Zdrugiejkieszeniwyciągnęłabank-
notywtymmomencie,kiedyHannawymieniłajużsumę,
alejeszczeniewspomniała,żepłacisięzgóry.Pieniądze
długoleżałynastole,bogospodyniodnalazławumowie
miejsceprzeznaczonenaimięinazwiskonajemcy.Natych-
miastpodniosłosięjejciśnienie,ażdoszumuwuszach.
—Tojakiśżart?Albopseudonim?Dowoduosobi-
stegoteżpaniniema?—Zauważyłanastępnąlukę.—
Przecieżtaumowajestnieważna.DrozdZielonaRóżdżka!
Kompletnabzdura!—Hanniezabrakłotchu.Inwencjiteż.
—Taksięnazywam.Adowódmam,tylkonielu-
bięsięnimposługiwać.Umowajestważna.Zresztąnikt
pozanaminiebędziejejoglądał.Naprawdę.Idęwziąćten
prysznic.
PochwiliHannasiedziałaprzystole,czująckuswo-
jemunajwyższemuzdumieniu,żenatymwyjaśnienia