Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
którezwykłwypalaćwmilczeniupopołudniu.
Latempodwijałwysokorękawybiałejkoszulizniewielką
stójką.Ceniłsobiejejświeżość,lśniącąbielimiękki
zapachkrochmalu.Zimąijesieniąpowejściu
domieszkaniaszybkopodchodziłdonagrzanego
kaflowegopieca,którystałwrogustołowegopokoju.
Przywierałdońirozgrzewałzmarznięteręce.Jegotwarz
gorzałauśmiechemtakciepłym,jakciepłybyłpiecotej
porzeroku.Patrzyłnanas,odejmowałiprzywierałdłonie
dogorącychkafli.Jegopalcegładziływypukłościwzorów,
dotykałyspoin.Czasemotwierałniewielkiemetalowe
drzwiczkiwgórnejczęścipiecaiwkładałdootworu
przyniesionezestolarniowoce.Pojakimśczasiepokój
wypełniałsięjabłecznąwonią,którejcierpkizapach
wsączałsięwewszystkiezakamarkinaszegodomu,
łączącsięzciepłymświatłemnaftowejlampy.Wówczas
gestemEwypodawałnamupieczonejabłka,które
myskwapliwiechowaliśmyzasiebie,przestępującznogi
nanogę.Ijeżelibyłnamprzeznaczonyjakiśfragment
raju,towłaśniewtymmomencie.
Wieczoramisiadałprzynasobokkominkaiwspólnie
uczestniczyliśmywrytualerozpalaniaognia.Copewien
czaswyciągałzwiklinowegokoszadużekawałkidrewna
inampodawał.Otoczonepłomieniamiszczapyszybko
oddawałysięogniowi,byostateczniespopielećirozpaść
się.
Lubiliśmyzbratemtechwileskupienia,gdynanaszych
czołachodbijałysięczerwonepłomienieigdywolno
rozszerzałsiękrągbijącegociepła.Wtakichchwilach
zdanibyliśmynaruchliweognikipalącegosiędrewna,
którychcienieukładałysięnasosnowychdeskach
podłogi.Niekiedyojciecwkładałbrzozowebierwiona,
przygotowującwkominkumiejscepogrzebaczem.Jak
mybyłwsłuchanywciche
belcanto
ogniaiwiatru,
wtrzasksypiącychsięiskier.
Kominekszemrałniestrudzenienieznaneinkantacje,
niekiedytylkoprzerywaneniespodziewanym
staccato
.Strzegliśmytegobożegoognianiczymwestalki,
dokładającpolanaojasnejkorze,wrzucającmocne