Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dziewiątegoroku.Gasnącespojrzeniebłądziłopopniach
igałęziachwiekowychdrzew.
Wrazzbratemsiedzieliśmywpokoju.Obokłóżka,
napółcezciemnejdębinystałyflakonyikarafka,wktórej
zastygłjużpłyn.Nastolikudopalałasięgrubawoskowa
świeca.Jejświatłopełgałoniespokojnienadrewnianym
blacie.Byłoodbiciemrozbieganychmyślitego,który
właśnieodchodził.Płomieńprzygasał,toznów
nieoczekiwanienabierałmocy,chwilętętniłżółtym
blaskiem,bywnetosunąćsięwciemność,pociągając
zasobąresztkiświatła.
Byłytoniezwykłechwile,kiedyduszaludzkawstrzymuje
oddech,kiedykażdacodziennaczynnośćzdajesię
znicościpochodzićidonicościpowracać.Wcodziennej
krzątaniniedomownikówodbijałysięwszystkiebarwy
rozczarowanianaszojciecumierał.
Wostatnichtygodniach,zwyklepóźnympopołudniem,
zjawiałsięunasmężczyznawcyklistówce.Matka,
najwyraźniejuprzedzonaprzezojcaojegowizycie,
gotowałanatendzieńczerninęibyłabardziejmilcząca
niżzwykle.Nieznajomyspędzałokołogodzinęwpokoju
nagórze,poczymznikałwciemnościach.Któregośdnia,
gdywychodził,przyjrzałnamsięuważnie.Stał
naschodach,trzymająclewąrękęnadębowejporęczy,
myzaś,udającobojętność,przystanęliśmytakże.Przez
momentwydawałosię,żechciałcośpowiedziećiże
nawetjużotwierałusta.Zamiastgłosuusłyszeliśmy
dobiegającyzkuchnidźwięktłukącychsięnaczyń.Było
topierwszeizarazemostatniespotkanieznaszym
przyrodnimbratem.
Tewizytygwałtownieprzywracałyojcadonaszegożycia.
Wytrącałygozbezgłośnejwalkiześmiercią,która
zbliżałasiędowezgłowiałóżka.
Gdyzapadałzmierzch,dopokojuwchodziłamatka
iróżnymisposobamipróbowałaprzegonićwnikające
dodomunieszczęście.Jejszeptanieizamawianie
dochodziłodonaszychuszunawetwówczas,gdy
siedzieliśmynaschodachprowadzącychdopiwnicy.
Wiedzieliśmyzatem,żeonumieraispieszyliśmydoń