Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Ro​dzinawła​śnieskoń​czyłaprze​ką​ski,piliher​batę.
Wo​je​wódzki,gdygouj​rzał,ski​nąłgłową.
Acotam?Możepanjeszczeconammazabronić?
rzekłroz​draż​niony.
Chcęspy​tać,cobę​dziezpo​grze​bem.
Noacóż?Za​pewneizatotrzebapła​cić?
Kupiliśmyjużjajimlekawtrąciłapani.
Zgotowaliścienammiluchneprzyjęcie.Nie
macomó​wić.Dzię​kujęinieza​po​mnę.
Trumnęobstalowałem.Wieczorembędziegotowa
rzekłrządca,niepodnoszącrękawicyihamującsięcałą
siłą.Bę​dziekosz​to​wałasie​dem​dzie​siątru​bli.
Siedemdziesiątrubli?Któżpanaupoważniałdotakich
wydatków?Zasześćdziesiątmożnamiećmetalową
zWarszawy.Możepanzachowaćdlasiebie,jawtej
chwilidoWar​szawyte​le​gra​fuję.
Azanimprzyjdzie,upłynątrzydni!WtrąciłStaś.
Niewiemjakkto,alejawtymdomuniezo​stanę.
Wo​je​wódzkisięopa​mię​tał.
Towarunki!Byćnałascerozbojurzemieślników!
Noiileżpanjesz​czena​ra​chujekosz​tów?
AlewKa​li​now​skimza​grałakrewkar​ma​zy​nów.
Nicnieporachuję.Zapłacęsamzapogrzeb.Jutro
odziewiątejbędzieeksportacja.Proboszczuprzedzony
rzekłdrżą​cymgło​semiwy​szedł.
Byłpijanyzoburzenia.Wgardledławiła
goniezmierzonawściekłość,azarazempaliłygooczy
krwawymiłzamizakrzywdę,októrąniemógłsię
upo​mnieć,on,płatnysługa.
Wyszedłnaganekoficyny,czującżądzęmordu,
odwetu.Jużniepanowałnadsobą.Drzwirozwarł