Book content

Skip to reader controlsSkip to navigationSkip to book detailsSkip to footer
włożyłabeżowąsukienkęsięgającądokostekispięła
włosyklamrą,pozostawiającprzytwarzydwaluźne
pasma.Miaładziśwyjątkowozjawićsięwpracygodzinę
wcześniej,więcpogoniłaLeona.Przejrzawszysięjeszcze
wlustrze,zamknęłazasobądrzwidomuiwzięłazarękę
chłopca.
Arthurniewyglądałtegodnianawypoczętego.Miał
podkrążoneoczy,acogorsza,dręczyłagoświadomość,
ilemadozrobieniawfirmie.Odniechceniaruszył
kuwindzieizjechałnaparter.Siedzącwtramwaju,
skrzywiłnaglebrwi.Dopieropochwilipostanowiłsięgnąć
dotorby,bysprawdzić,czyjestwniejteczka
zprojektem.Niebyło…Przezpięćsekundsiedział
zupełnienieruchomoimyślał,jakbardzojestzmęczony
i,żegdybyniejegoroztargnienie,jechałbyteraz
spokojniedopracy.Chociażgdybymiałzesobąteczkę,
niekonieczniedoceniłbyjejobecność.Jakżepożądane
przeznastemałerzeczy,kiedyichzabraknie.
Terazzestresowanyczekał,bywysiąśćnanajbliższym
przystanku.Kiedyopanowałchęćwydobyciazsiebie
krzykuiprzyswoiłfakty,wkońcuopuściłpojazd.Ruszył
zpowrotemwstronęblokuiwpadłdomieszkania.Czuł
sięjużuspokojony,kiedyznieszczęsnymprzedmiotem
wsiadałdonastępnegotramwaju.Zająłmiejsce.Miał
wszystko,copotrzebne,tylkoniestetytrochęspóźnisię
dopracy.
Przepraszam,żemusieliścieczekać.Arthurzajął
miejsceprzydużymstoleiprzepraszającozwróciłwzrok
wstronękażdegozzebranych.
Ufam,żezatrzymałocięcośważnegoodezwałsię