Содержание книги

перейти к управлению читателемперейти к навигацииперейти к деталям бронированияперейти к остановкам
RozdziałII
Halo?odezwałsięprzezsłuchawkęstarszy
mężczyznawnieskazitelniebiałymfartuchulekarskim.
DzwonięwsprawiekampaniireklamowejRóżanych.
Cześć,Beniaminozwałsiędrugimęskigłos.Jeśli
chodzioto…Musiszniestetyzaniązapłacić.Jedynie
część,boudałomisięwynegocjowaćmniejsząsumę,ale
itakjestonadosyćspora.
Itakwielepomogłeś.Mężczyznapodrugiejstronie
zamyśliłsięnamoment.
Jestemtwoimbrateminaprawdęmożesznamnie
liczyć…Zrobiłem,cosiędało,uwierz.Naprawdęwięcej
jużniemogęwynegocjowaćdodał,jakbychciałsię
upewnić,żejegorozmówcaniejestnimzawiedziony.
Rozumiemto,wporządku.Beniaminwypowiedział
tesłowanadługimwestchnięciu.Jakośsobie
poradzimy.Mampomysły,przynajmniejnarazie,ale
Różanimusząstaćsięznaninawiększąskalę,żeby
przybywałonampacjentów,aniestetyraczejnie
zabrakniezapotrzebowanianategotypuośrodki.
Niestety?powtórzyłzdziwiony.
Samwiesz,dlaczegoludziedonastrafiają,ale…tak
czyowak,zapotrzebowaniejest.Nieważne.
Musisięudaćodrzekłzcałkowicieszczerą
nadzieją.
Tak…uśmiechnąłsięłagodnie.Dzięki,