Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–NaKaukaz.Cosiętodzieje.Zamoichczasówżadna
pannaniezgodziłabysięwyjechaćzamężemgdzieś
zagóryimorza.Chybażebyłemigrant.
–Wieletenczyni,ktomusi!Mieliśmydowyboru
głodowąśmierćtutajlubżycietam.Mójmąż,
wykwalifikowanytechnolog,powieluawielustaraniach,
dostałtamposadę.Lichobyłpłatny,beznadzieizrobienia
kariery,osiedliśmywmiejscowościtakniezdrowej,
żefebranasnieopuszczałanigdy.Przebyliśmytam
półtoraroku,dopókigofebraniepowaliłanaposłanie.
Wtedymusieliśmyistamtąduchodzić.Rokupłynął
wTyflisie.Żyliśmywnędzy,onprzepisywałakty,
jaszyłam.Chodziłodurzędudourzędużebrzącoposadę
bylejaką.Nareszcieotrzymałmiejscezawiadowcy
–namałej,wśródgór,stacji.NiBoga,niludzi!Raz
nadzieńpociągprzechodził.Tam,pewnegodnia,
wezwanomniedopompy.Zastałammężabezżyciajuż
–anatrzecidzieńprzyjechałzastępca.Znowu
zamieszkałamwTyflisie–zapomogimiodmówiono,
pracybyłobardzomało.Dwalatazbierałamgrosz
dogrosza.Terazwracamzniechęciąiwstrętem.
–BójsiępaniBoga!–oburzyłasiępannaFelicja.
–Dokrajuwracaszitomówisz.Mywdobrymbycie
spędziliśmynaobczyźniedwadzieścialat,aotojadęjak
nagody.
Kobietaspojrzałananichzwyrazemniedowierzania
ipodziwu.
–Ipanisądzi,żekogośodnajdzielubcokolwiekpozna?
–szepnęłazgorzkimuśmiechem.
–Jedziemydokrewnych!–zcałąpewnościąsiebie
oświadczyłapannaFelicja.–Zapewneipanimarodzinę.
–Mam.
–Ciociu–upomniałKostuśzcicha.–Dajmytejpani
spać,ainiechciociaspocznie.
Kobieta,osłoniwszydzieckoodświatła,położyłasię
wreszcie.Młodyczłowiekusiadłwkącieiprzymknąwszy
oczy,udawałsen.Gdypodługiejchwilispojrzał
nanieznajomą,jeszczeniespała.Wielkiejejprzepaściste
oczy,utkwionewpłomieńlampy,żyłyimyślały.