Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zdziećmi.
Edwardsiedziałposępnienaławce,ztrudemtłumiąc
gniew.
Lepiej,żebysięzniminiewidywała,bonicdobrego
ztegoniewynikniesyknął.
Wręczprzeciwnie.Tocenazajejdyskrecję!
odparła.
Jakimprawemobiecałaśjejspotkaniazdziećmi?
warknął.
Dobrzezrobiławtrąciłamatka.Chcesz,żeby
ludziewytykalinaspalcami?Mniszkiuwielbiająplotkować
izarazwcałejokolicyhuczałobyodplotek.Pomyśl
omnieiobiednychmaleństwach,którebędątęskniły
zamatką.Nigdynierozstawałysięzniąnawetnachwilę.
Przemyślętorzuciłodniechcenia.
Bylebyjaknajszybciejskwitowałamatka.
Nierozumiemtylko,wjakisposóbpoznałeśprawdę
odezwałsięAnthony,anatwarzymatkipojawiłsię
grymas.
NieuwierzyszEdwardzamyśliłsięnachwilę.
KiedybyłemweFrancji,ogarnęłymniepoważne
wątpliwościcodowiernościKatarzyny.Tobyłtrudny
czas.Byłemdalekooddomuimogłemtylkowyczekiwać
powrotu,awbezsennenocerozmyślałemprzerwał.
Worszakukardynałabyłpewienjegomość.Kiedy
byliśmywAmboise,wspomniałmi,żewmieścieżyje
pewienuczony,który…zajmujesięmagią.
Czarodziej!zawołałAnthony,aEdwardskarcił
gogniewnymwzrokiem.
Cieszsię,żeniemusiszprzechodzićprzezto,przez
cojaprzechodzę.Niemaszpojęciaopewnychsprawach