Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
rymarz.Pozwólmizmierzyćtwojąstopę.Wieszprzecież,żemasznogęowiele
mniejsząniżzwykliludzie.
Wnajbliższydzieńtargowyrymarzzjawiłsięnarynkuzpięknymibutami,które
przyciągaływzrokwszystkichludzi.Gdytylkozobaczyłjekarzeł,uśmiechnąłsię
podnosemnamyśloprzewidywanymbieguwydarzeń.Wziąłbuty
ijeprzymierzył.Pasowałyjakulał!Wjegoumyślerozszalałasięprawdziwaburza:
Awięcwpadłwmojesieci!Niktopróczmnieichniekupi.Niktniewciśnieich
nanogi.Skorotak,totylkogłupiectrwoniłbybezpotrzebyswepieniądze.
Zpowagąspojrzałnarymarzaipowiedział:
Niechto!Comamterazztobązrobić?Chciałembutyzniebieskiejskóry.
Powtarzasięsytuacjazubiegłegoroku.Wtedyrównieżniepodobałymisię.
Rymarzniemógłznaleźćkupcanatakniemiarowebutyiwkońcu
mijepodarował.Zajednosłowo„dziękuję”.
Przejrzawszypodstępkarła,rymarzwyrwałmubuty,zagryzłwargiirzekł:
Chciałeśmniewykołować!O,niedoczekanietwoje!Nawetgdybymnie
znalazłkupca,wolęwyrzucićtebuty,niżjeofiarowaćtaknędznejkreaturze.
Wypowiedziawszytesłowa,zniknąłwtłumieludzi.Chodziłzmiejscanamiejsce,
sięzmęczył.Nijakniemógłsobiedarować:
Takiwypierdek,ajakmnienabrał!Choćtylenasłuchałemsięnarzekań
naniego!Nicto,poczekajmy.Jeszczetrafikosanakamień.
Rymarzrozejrzałsiędookołaizauważył,żekarzełwłaśniepakujeswojerzeczy,
wsiadanaosłairuszawdrogępowrotnądodomu.Chwyciłwięcbutyichyłkiem
opuściłrynek.Gdybyłjużpozazasięgiemludzkiegowzroku,porzuciłnadrodze
jedenbut,asamzszedłzdrogiiukryłsięwtrawie.Wkrótcepotemzjawiłsię
natymmiejscukarzełizobaczywszyporzuconybut,zaniósłsięszatańskim
śmiechem:
Wiedziałem,żetakbędzie.Niechciałmiofiarować.Pocobyłotocałe
skąpstwo?Przecieżitakmusiałbutywyrzucić.Tyletylko,żetrochępokrzyżował
miplany.Aleterazmazaswoje!
Jużzamierzałzsiąśćzosła,kiedydoszedłdowniosku,żejedenbutdoniczego
musięnieprzyda.Uderzyłwięczwierzębatemiruszyłdalej.Tymczasemrymarz
pochwyciłporzuconybutischowałgodotorby.Pobiegłnaprzełaj,przeztrawy
tak,byznowuwyprzedzićkarła.Znowuzostawiłbutnaśrodkudrogiisięschował.
Zachwilęzjawiłsiękarzeł.
No,nareszcie!Jednakitymrazemszczęścieuśmiechnęłosiędomnie.
Spętałosłainawłasnychnogachpognałzpowrotem,abyzabraćpierwszybut.
Rymarznatotylkoczekał.Kiedykarzełsięoddalił,podszedłdojegoosłaizdjął
zniegocałyładunek:drobneprzedmioty,zakupyiróżnetłumoki.Ułożył
towszystkonadrodze.Nawierzchuumieściłdwanowebuty,wktórewłożyłtyle
pracy.Dosiadłosłaiskierowałsiędodomuburczącpodnosem:
Niechciałkupićbutówzapieniądze,zapłaciłtedyosłem.
Ojaszczurceiżółwiu
Pewnegodniażółwruszyłwdrogę.Posuwałsięwolno,rozglądającnawszystkie
strony.Naglezobaczyłjaszczurkę,którapędziłajakstrzała.
Hej,jaszczurko!zawołałżółw.Dlaczegotaksięśpieszysz?Tenświat
kryjewsobietyleniebezpieczeństw!Popatrztylkonamnie.Zawszejestem
ostrożny,gdyżlękamsiępułapektegoświata.
Jaszczurkauśmiechnęłasięiodpowiedziała: